Fundacja Bonifacy - pomaga porzuconym i chorym zwierzakom [WYWIAD]

2019.08.06 07:37
Podlaska Fundacja Dla Zwierząt "BONIFACY" powstała w lipcu 2018 r. Jej celem jest przede wszystkim zapobieganie bezdomności, pomoc skrzywdzonym i porzuconym zwierzętom.
Fundacja Bonifacy - pomaga porzuconym i chorym zwierzakom [WYWIAD]
Fot: Fundacja Bonifacy

Fundacja Bonifacy ma niecały rok. Jej podopiecznymi są psy i koty, które zostały porzucone i znalezione przez członków organizacji. Jak wygląda jej działanie i pomoc? Czy łatwo jest zaopiekować się zwierzęciem, które jest nieufne, a niejednokrotnie w bardzo ciężkim stanie? O Fundacji i o swoich doświadczeniach opowiedziała nam jej reprezentantka Jolanta Rusiłowicz.

Skąd pomysł na stworzenie Fundacji Bonifacy? Czy zwierzęta od zawsze były bliskie Pani sercu?

Zwierzęta od zawsze były mi bliskie. Od najmłodszych lat w moim domu rodzinnym były chomiki, świnki morskie, psy, znalezione ptaszki, kociaki. I zawsze starałam się pomagać, ale mądrego pomagania trzeba się nauczyć. Pomysł stworzenia fundacji był naturalnym następstwem tego, co i tak od lat robią członkowie fundacji. Tyle że doszliśmy do wniosku, że jako fundacja możemy zrobić więcej. Kwestia występowania do urzędów, pozyskiwania funduszy czy budowania wiarygodności w odbiorze społecznym wygląda zupełnie inaczej, jeśli nie działa się jako osoba prywatna, jakiś tam Kowalski, ale jako organizacja pozarządowa.

Czym się dokładnie zajmujecie? W jakim zakresie działacie jako fundacja?

Od początku oczkiem w głowie Fundacji Bonifacy jest upowszechnienie i wprowadzenie dofinansowania do kastracji psów/kotów, które posiadają właścicieli. To jest jedyna skuteczna metoda zapobiegania bezdomności. To, co się dzieje przede wszystkim na podlaskich wsiach, jest wciąż nie do uwierzenia. "Normą" jest topienie, zakopywanie żywcem, wyrzucanie szczeniaków/kociaków, szczennych suk. Zwierząt jest po prostu za dużo i za łatwo przychodzą. Wyrzucisz jednego, za chwilę możesz wziąć bezkarnie drugiego. Walczymy z tym sami, finansując zabiegi kastracji, jak też współfinansując je z samorządami lub właścicielami. Bardzo często sami wozimy na zabiegi psy i koty, ponieważ ich właściciele nie mają samochodów albo w życiu nie wezmą swojego psa/kota do "wypasionego" auta.

W tym roku udało się nam namówić miasto Białystok do dofinansowania białostockim pupilom 50% kosztów zabiegu kastracji. Fundacja Bonifacy każdy grosz kieruje na ratowanie zwierzaków z opresji, z trudnych warunków, ich leczenie i szukanie odpowiedzialnych domów. Wydajemy naszych podopiecznych tylko po zawarciu umowy adopcyjnej. Bardzo prężnie działa w zakresie adopcji Inspektorat Fundacji Bonifacy w Krakowie

Skąd biorą się u Was zwierzęta? Pod czyją opiekę trafiają?

"Niestety", wszyscy członkowie fundacji mają dar wynajdowania bezdomnych lub zabiedzonych zwierząt. Boimy się wyjeżdżać w trasę, bo niemal zawsze na naszej drodze stanie jakaś bieda. Otrzymujemy mnóstwo zgłoszeń telefonicznych czy mailowych z prośbą o pomoc. Nie możemy pomóc wszystkim, bo nie jesteśmy w stanie. Jak już wspominałam, nie jesteśmy dotowani, więc budżet jest ograniczony. Nie prowadzimy schroniska. Wszystkie zwierzęta, jakie do nas trafiają, są zabierane do naszych prywatnych domów lub domów także prywatnych osób, które z nami współpracują. Te domy działają jako domy tymczasowe, do czasu znalezienia prawdziwych, tych jedynych domów. Szukamy też miejsca zwierzakom w zaprzyjaźnionych organizacjach prozwierzęcych, którym bardzo jesteśmy wdzięczni za pomoc.

Zwierzęta, którym pomagacie zapewne nie zawsze są przyjazne czy też bezpieczne. Jak sobie radzicie w trudnych sytuacjach?

To prawda, nierzadko zwierzęta, którym chcemy pomóc, są nieprzyjazne. Najczęściej wynika to ze strachu. Część wyrzuconych zwierzaków z czasem dziczeje i boi się kontaktu z człowiekiem, bo została przez kogoś bardzo skrzywdzona. Przerabialiśmy przeróżne historie, łapaliśmy m.in. na klatki-pułapki, korzystaliśmy z pomocy specjalisty. Zdecydowana większość zwierząt da się mniej lub bardziej "ucywilizować", niektóre stają się megamiziakami. Na pewno potrzebny jest czas, cierpliwość i serce okazane tym zwierzakom. Co trudniejsze przypadki zostają u nas na stałe.

Skąd bierzecie środki na pomoc/ leczenie czy też późniejszą opiekę nad zwierzętami? Czy organizujecie specjalne akcje? W jaki sposób można wspomóc fundacje i jej działalność?

Utrzymujemy się wyłącznie z darowizn oraz naszych własnych środków. Tak, tak, dokładamy do fundacji. Najczęściej prosimy o pomoc na konkretne cele, konkretne zwierzęta na naszej stronie na Facebooku, mamy też założony profil na ratujemyzwierzaki.pl, mamy też wystawione puszki. Nie organizowaliśmy dotąd jakiś specjalnych akcji, bo po prostu daje się nam we znaki brak czasu.

Niewątpliwie bez pieniędzy nie da się ratować, bo koszty weterynaryjne (profilaktyka, sterylizacje i leczenie), koszty karmy, transportów nierzadko w drugi koniec Polski do domów tymczasowych pochłaniają ogromne kwoty.

W każdej ilości przyjmiemy karmę suchą/mokrą, obroże, smycze, preparaty na pchły/kleszcze, tabletki na odrobaczanie, itp. Bardzo potrzebni są ludzie, którzy mogliby zaoferować dom tymczasowy dla psa, kota. Miejsce na przetrzymanie zwierzaka jest na wagę złota, niejednokrotnie pomaga ratować życie. Jeśli trzeba, finansujemy w domu tymczasowym opiekę weterynaryjną, karmę, a dom tymczasowy socjalizuje zwierzaka, uczy go przebywania z ludźmi, podstawowych norm zachowania. My przy tym intensywnie szukamy zwierzakowi domu.

Potrzebne są osoby, które pomagałyby ogłaszać nasze zwierzaki do adopcji w internecie oraz w formie papierowej - graficy, którzy przygotowaliby ulotki adopcyjne. Jesteśmy otwarci na współpracę i na wszelkie pomysły.

Czy pod Waszą opiekę często trafiają zwierzaki, które okazały się nieudanym prezentem?

Do tej pory nie trafił do nas żaden zwierzak, który byłby nieudanym prezentem. Ale bardzo często, zwłaszcza w okolicach świąt Bożego Narodzenia jesteśmy zasypywani telefonami, że ktoś chce szczeniaczka na prezent. Potrafią dzwonić nawet przed samą Wigilią. Często też takie prezenty chcą robić na imieniny czy urodziny swojej dziewczynie. Przyjęliśmy zasadę, którą zresztą stosuje wiele organizacji prozwierzęcych, że w okolicach świąt w ogóle nie wydajemy zwierząt do adopcji. Chyba że są to domy, które znamy. No i w ogóle nie wydajemy zwierząt na prezent, bo to niepoważne.

Rozumiem, że wszystkie osoby działające w fundacji robią to nieodpłatnie. Proszę powiedzieć, co daje Wam taka pomoc zwierzętom, które jej potrzebują?

Wszystkie osoby działające w fundacji robią to nieodpłatnie w czasie wolnym poza obowiązkami rodzinnymi, zawodowymi. Ratowanie zwierzaków kosztuje dużo stresu, zmęczenia, wciąż zmagamy się z brakiem czasu. Ale za każdym razem, kiedy patrzymy na uśmiechnięte pychole naszych podopiecznych, wiemy, że było warto. Pomaganie daje radość, poczucie, że się zrobiło coś dobrego i ważnego, że udało się odmienić los. Praca w Fundacji daje też możliwość poznania wielu wspaniałych ludzi z różnych przekrojów wiekowych, zawodowych, politycznych, światopoglądowych, których łączy jedno – miłość do zwierzaków. Dziękujemy, że jesteście i że nas wspieracie.

Czy jest jakiś przypadek, który specjalnie zapadł Pani w pamięć?

W zasadzie o każdym naszym podopiecznym można opowiedzieć szczególną historię, smutną na początku, ale zakończoną happy endem. Mnie szczególnie zapadł w pamięć stary, duży pies, który został znaleziony w chaszczach z bezwładnym tyłem, nie dał rady wstać. Chyba wyczuł, że mamy dobre intencje, bo dał się wciągnąć do auta. Sprawa wydawała się beznadziejna, bo mimo podawanych leków, nie wstawał, miał złe wyniki, trzeba było go sztucznie wysikiwać, miał zaburzenia neurologiczne. Ale pewnego dnia wstał, zaczął chodzić, koślawo co prawda, ale chodził, i żył jeszcze parę dobrych lat. Dostał na imię Pączek. Kochał na zabój. Tyle szkód, co wyrządził, tyle bójek, tyle choróbsk, które mu się trafiły – chyba nie miał żaden pies. Pączka już nie ma z nami, ale ile takich kolejnych Pączków jest do uratowania? Naprawdę się staramy, jest nas kilka osób, ale trafiła się fajna ekipa. Mamy nadzieję, że z czasem będzie nas więcej. Zapraszamy do współpracy i pomagania.

Joanna Skarżyńska
24@bialystokonline.pl

1375 osób online
Wersja mobilna BiałystokOnline.pl
Polityka prywatności | Polityka cookies
Copyright © 2001-2024 BiałystokOnline Sp. z o.o.
Adres redakcji: ul. Sienkiewicza 49 lok. 311, Białystok, tel. 85 746 07 39