
Kibice są z drużyną na dobre i na złe
Porażka 0:4 z beniaminkiem - i to na własnym obiekcie - może podciąć skrzydła, ale trener Dumy Podlasia na pomeczowej konferencji nie wyglądał na człowieka rozbitego i zdołowanego. Opiekun Jagi był pełen wiary, że niebawem będzie o wiele lepiej i podziękował fanom Jagiellonii za okazanie dużego wsparcia.
- Gratuluję Termalice. Nie mogli sobie wymarzyć lepszego debiutu po awansie do Ekstraklasy niż zwycięstwo z Jagiellonią i to w takim rozmiarze. Gratuluję im tego okazałego zwycięstwa. Nie sposób nie zacząć od naszych kibiców. Była kapitalna frekwencja. Już na prezentacji czuć było tę kapitalną atmosferę oraz to, że kibice bardzo mocno czekają na inaugurację. Dzisiaj byli fantastyczni. W szatni po meczu powiedziałem zawodnikom, że niewiele jest klubów i stadionów, na których po takim wyniku kibice wspierają i oklaskują swój zespół oraz pokazują wsparcie, jedność oraz to, że są z tą drużyną nie tylko wtedy, kiedy jest świetnie, ale również wtedy, kiedy są słabsze momenty. To pierwsza kolejka, ale każdemu polecam znaleźć się w takiej sytuacji jak ja dzisiaj. Po porażce 0:4 z beniaminkiem na otwarcie nowego sezonu cała Ultra daje wsparcie najpierw nam, a potem osobiście mi, skandując moje nazwisko. To dla mnie naprawdę wiele znaczy. Znaczy to dużo więcej, niż kiedy dzieje się to po dobrych meczach, po zwycięstwach. Oczywiście to też jest przyjemne, ale takie wsparcie w takim momencie dla drużyny i trenera to jest coś dużego. Musimy to szanować. Powiedziałem to też zespołowi, że musimy to szanować i oddawać naszym kibicom to, na co zasługują, bo są po prostu fantastyczni i dzisiaj też tacy byli - w ten sposób pomeczową konferencję prasową rozpoczął Adrian Siemieniec, trener Dumy Podlasia.
Z tygodnia na tydzień będzie lepiej
Szkoleniowiec Jagi zaznaczył również, że w takiej sytuacji należy wykazać się cierpliwością. W kadrze Żółto-Czerwonych jest bowiem wielu świetnych piłkarzy, ale potrzeba czasu, by ci świetni piłkarze stworzyli świetną drużynę.
- Na gorąco mam wrażenie, że nie graliśmy aż tak słabo, żeby przegrać 0:4. Będąc całkowicie szczerym, pewnie naliczyłbym jeszcze jednak z jedną czy dwie klarowne sytuacje dla gości i wówczas rozmiary porażki mogłyby być jeszcze większe. Przegraliśmy 0:4, to jest sytuacja dla nas nieakceptowalna. Nie tak wyobrażaliśmy sobie start sezonu. Zdawaliśmy sobie sprawę i mówiliśmy też przed meczem, że ta droga to nie będzie spacerek i pojawią się przeszkody, choć nie przewidywaliśmy jednak, że przegramy aż w takich rozmiarach i w pierwszym meczu. Musimy być w tym razem. Nie jest sztuką wspierać zespół i oklaskiwać go wtedy, kiedy wszystko jest dobrze. Po meczu takim jak ten jest moment na spójność, wiarę w proces, ludzi, w zaufanie i cierpliwość. Ja tym będę się wykazywał. Oprócz tego, że mamy taki wynik, jaki mamy, to też nie jest tak, że nie znajduję żadnych pozytywów z tego spotkania. Jeżeli nie w grze całej drużyny i momentach to indywidualnie. Mam teraz więcej wiedzy i odpowiedzi niż miałem przed tym meczem. Moja w tym rola, żeby szybko wyciągać wnioski i nastawić ten zespół w odpowiednim kierunku, a wtedy cierpliwie czekać na efekty. Nie akceptujemy obecnej sytuacji. Będziemy robić wszystko, co w naszej mocy, żeby jak najszybciej to zmienić i wrócić do wygrywania. Potencjał w tej drużynie jest, ja go czuję. Ten zespół potrzebuje czasu na to, żeby być drużyną. Jeszcze dzisiaj drużyną nie jesteśmy. Jedenastu dobrych graczy to nie to samo co dobra drużyna. Mamy dobrych graczy, ja to czuję, ale jeszcze nie mamy dobrej drużyny. Będziemy ją jednak mieli, bo ja się nie poddaję - oznajmił Siemieniec.
"Słoniki" zrobiły wejście smoka
Głos po meczu na Chorten Arenie zabrał w piątkowy wieczór także szkoleniowiec gości.
- Cieszyliśmy się na to, że po trzech latach możemy znowu reprezentować Bruk-Bet w Ekstraklasie. Wiedzieliśmy, że przyjeżdżamy do zespołu, który zrobił w ostatnich latach ogromny progres pod każdym względem. Sam mecz, co tu dużo mówić, dostarczył nam wiele radości, szczególnie teraz, kiedy go podsumowujemy, jednak szczególnie pierwsze minuty nie były dla nas łatwe. Nadal mamy przed oczami interwencję Miłosza, który zablokował uderzenie Imaza. W tym meczu poświęceniem wykazali się nasi obrońcy i dwaj defensywni pomocnicy. Bardzo dobrze zagrały nasze wahadła. I w asekuracji, i w ofensywie. Dzięki temu możemy się cieszyć z trzech punktów oraz czterech pięknych bramek. Czy to my byliśmy tak dobrzy, czy Jagiellonia tak słaba? Po pierwszej kolejce nie mogę odpowiedzieć na to pytanie. Patrząc na przebieg meczu, stwarzaliśmy sytuacje i bramki nie były przypadkowe. Zmienialiśmy ciężar gry, dążyliśmy do strzelania z wielu sytuacji. Repertuar był szeroki. Ja patrzę na swój zespół i cieszę się, że robimy progres. Patrząc półtora roku do tyłu, byliśmy w całkiem innym miejscu i walczyliśmy o utrzymanie szczebel niżej. Cieszy to, że tak wielu młodych zawodników poszło do przodu. Ich gra sześć czy siedem miesięcy temu, a teraz, stanowi dużą różnicę - powiedział Marcin Brosz, trener Bruk-Bet Termaliki Nieciecza.
rafal.zuk@bialystokonline.pl