Beniaminek koszmarem. "Wielbłąd" Kwietnia pozbawił Jagę punktu

2019.12.01 14:51
Jagiellonia Białystok znów zawiodła. Podopieczni Ireneusza Mamrota doznali w niedzielę (1.12) 5. porażki w sezonie, a antybohaterem wyjazdowego starcia z Rakowem Częstochowa został Bartosz Kwiecień.
Beniaminek koszmarem. "Wielbłąd" Kwietnia pozbawił Jagę punktu
Fot: Grzegorz Chuczun

W piątek (29.11), czyli tuż przed wyjazdowym spotkaniem z Rakowem Częstochowa, Jagiellonia zgłosiła do rozgrywek PKO Ekstraklasy młodego, bo zaledwie 17-letniego, Krzysztofa Toporkiewicza, który jest nominalnym napastnikiem. Dlaczego Duma Podlasia wykonała taki ruch, skoro w ataku białostockiej ekipy występuje już dwóch młodzieżowców? Otóż w ostatniej chwili z gry przeciwko beniaminkowi wypadł Klimala, dlatego Ireneusz Mamrot musiał się w odpowiedni sposób zabiezpieczyć, stąd zgłoszenie Toporkiewicza, który w Bełchatowie zasiadł na ławce rezerwowych. Pod nieobecność Patryka rolę snajpera w podlaskim zespole przejął Bartosz Bida. Inna zmiana nastąpiła na środku obrony. Tam za Zorana Arsenicia pojawił się Bartosz Kwiecień.

Pierwsze minuty niedzielnego starcia nie przyniosły większych emocji. W początkowych fragmentach spotkania lepiej futbolówką operowała wprawdzie Jaga, ale z takiego stanu rzeczy nic szczególnego nie wynikało. Blok defensywny Rakowa spisywał się bowiem bez zarzutów.

Tak naprawdę warta uwagi akcja została przeprowadzona dopiero w 11. minucie, kiedy to po wymianie piłki z klepki ładnie wypuszczony został Martin Pospisil, jednak Czech zbyt mocno zszedł do boku boiska i jego podanie do środka szesnastki ostatecznie nie było zbyt wysokich lotów. Zdecydowanie lepsze zagranie kilkadziesiąt sekund później posłał z przeciwległej strony Jakub Wójcicki. Po centrze bocznego defensora Jagiellonii strzał głową oddał Tomas Prikryl, a futbolówka uderzyła w słupek.

Odpowiedź gospodarzy była natychmiastowa. Prostopadłym podaniem obsłużony został bowiem Kolev, który w sytuacji sam na sam z Sandomierskim zdecydował się na oddanie piłki do podążającego za akcją kolegi, co poskutkowało tym, że futbolówka znalazła się w siatce białostoczan. Na szczęście gol ten nie został uznany, bo napastnik Rakowa był na pozycji spalonej.

W kolejnych minutach uderzenia po stronie Dumy Podlasia oddawali Bida oraz Imaz, lecz strzał reprezentanta polskiej młodzieżówki okazał się niecelny, a próba Hiszpana zza szesnastki została zablokowana. W 28. minucie rywalizacji stojący w bramce gospodarzy Szumski musiał już jednak skapitulować, bo kolejna akcja wspomnianej przed chwilą dwójki przyniosła okazję, która zakończyła się otwarciem wyniku. Do meczowego protokołu, oddając strzał z 15. metra, wpisał się zastępujący Patryka Klimalę Bartosz Bida.

W 32. minucie niezły wypad do przodu wykonali też podopieczni Marka Papszuna, ale uderzenie z dystansu Sapały nie powędrowało w światło bramki Dumy Podlasia. Później, po wrzutce z lewej strony boiska, główkował jeszcze Jach, a ponadto strzał zza pola karnego oddał Szczepański, lecz ponieważ i w tych sytuacjach ekipa z Częstochowy nie zdołała pokonać Sandomierskiego, pierwsza połowa meczu zakończyła się prowadzeniem Jagiellonii 1:0.

Druga część spotkania rozpoczęła się podobnie jak ta wcześniejsza, czyli od walki w środku pola oraz niewielu szarż, które niosłyby za sobą zagrożenie pod którąkolwiek z bramek. Z tego marazmu jako pierwsi wyrwali się zawodnicy z Częstochowy, ale dwukrotnie dobrze poczynania gospodarzy powstrzymywał Jakub Wójcicki. Żółto-Czerwoni odpowiedzieli natomiast kontrą. I to kontrą, która mogła zakończyć się golem. Kilkadziesiąt metrów z piłką przy nodze przebiegł Camara, który następnie podał do znajdującego się w polu karnym Imaza. Ten już składał się do strzału, ale w ostatniej chwili skuteczny wślizg wykonał wracający do defensywy Szczepański i futbolówka znalazła się za linią końcową, dlatego Duma Podlasia musiała zadowolić się jedynie rzutem rożnym. W 63. minucie stuprocentową okazję mieli też rywale Jagi, lecz wyrównania wyniku nie było, bo z najbliższej odległości fatalnie przestrzelił Kamil Piątkowski.

Jakub Wójcicki spisywał się na bocznej obronie solidnie, jednak tylko do czasu. W 65. minucie to właśnie defensor Jagi wykończył bowiem dośrodkowanie Bartla z prawej strony boiska, umieszczając futbolówkę we własnej siatce obok zdezorientowanego Sandomierskiego. Gol samobójczy strzelony plecami? Takich trafień nie ogląda się zbyt często nawet na murawach PKO Ekstraklasy.

Jagiellonia prezentowała się po zmianie stron źle, czego dowodem była akcja z 71. minuty. Oczywiście akcja gospodarzy. Właśnie wtedy oko w oko z Sandomierskim stanął bowiem asystujący chwilę wcześniej Bartl, ale Grzesiek, dobrym wyjściem do przodu, zdołał uratować Dumę Podlasia przed rezultatem 2:1 dla Rakowa.

Beniaminek czuł, że drużyna z Białegostoku jest w niedzielne popołudnie do pokonania, dlatego zawodnicy Marka Papszuna sunęli z atakami nadal. Po chwilowym naporze zespołu z Częstochowy do głosu - w końcu - doszli też Jagiellończycy. W szesnastce rywali kilka razy dobrze popracował wprowadzony na ostatni kwadrans Mudrinski, a strzał z dystansu, niestety niecelny, oddał Bida.

W 85. minucie serbski napastnik miał nawet piłkę na 2:1, jednak próba Ognjena została wyblokowana. Swoje szanse posiadali również gospodarze. Do poważnego wyciągnięcia się Sandomierskiego zmusił bowiem Szczepański, a zaraz potem strzał obok bramki oddał Jach. Tak naprawdę to jednak Imaz miał dwustuprocentową sytuację, którą wydawać się mogło, że nie da się zmarnować. A jednak, Hiszpan, będąc 10 metrów od bramki przeciwników, trafił wprost w słupek, choć wolnej przestrzeni obok Szumskiego nie brakowało.

Festiwal nieskuteczności sprawił, że Jagiellonia po raz drugi w tym sezonie została powstrzymana przez beniaminka z Częstochowy, a to z kolei oznacza, że marzenia Ireneusza Mamrota, o tym, by jego zespół zagrał kilka udanych spotkań pod rząd, wciąż pozostają tylko marzeniami. Ale uwaga, mecz nie zakończył się wynikiem 1:1, a 2:1 dla gospodarzy, bo w 95. minucie fatalnie zachował się Bartosz Kwiecień, który wyprowadzając piłkę na własnej połowie, zagrał futbolówkę wprost pod nogi rywala. To skończyło się kontrą, która przyniosła bramkę Musiolika.

Najpierw samobój, a później podarunek od Kwietnia. Tak stracone gole pokazują, że Jagiellonia przegrała w Bełchatowie nie z Rakowem, a z samą sobą.

Raków Częstochowa - Jagiellonia Białystok 2:1 (0:1)
Bramki: Jakub Wójcicki 65sam., Sebastian Musiolik 90+5 - Bartosz Bida 28

Jagiellonia Białystok: Grzegorz Sandomierski - Jakub Wójcicki, Ivan Runje, Bartosz Kwiecień, Bodvar Bodvarsson - Martin Pospisil, Taras Romanczuk - Tomas Prikryl (77' Ognjen Mudrinski), Jesus Imaz, Juan Camara (62' Zoran Arsenić) - Bartosz Bida (90' Mikołaj Wasilewski)

Raków Częstochowa: Jakub Szumski - Emir Azemović (64' Daniel Bartl), Tomas Petrasek, Jarosław Jach - Kamil Piątkowski, Petr Schwarz, Igor Sapała, Piotr Malinowski, Miłosz Szczepański (82' Michał Skóraś), Rusłan Babenko - Aleksandyr Kolev (69' Sebastian Musiolik)

Rafał Żuk
rafal.zuk@bialystokonline.pl

1260 osób online
Wersja mobilna BiałystokOnline.pl
Polityka prywatności | Polityka cookies
Copyright © 2001-2024 BiałystokOnline Sp. z o.o.
Adres redakcji: ul. Sienkiewicza 49 lok. 311, Białystok, tel. 85 746 07 39