Dwie twarze: Krwawe Mikołajki - tylko w Białymstoku [FELIETON]

2015.12.07 00:00
Fenomen biskupa, który zagrał w reklamie niezdrowego napoju, od wieków zadziwia. Wczoraj zadziwił Białystok. Byłeś? Widziałeś? Deptałeś?
Dwie twarze: Krwawe Mikołajki - tylko w Białymstoku [FELIETON]
Fot: Grzegorz Chuczun

Nikt na świecie. Ani Hiszpanie, ani Turcy, ani ziomale Czesi, nie szaleją za wielkim facetem w czerwonych ciuchach tak bardzo jak my. Owszem, znają człowieka, w końcu im też przynosi prezenty. Jednak w rankingach popularności ląduje gdzieś między średniej klasy politykiem a blogerką modową.

A Białystok szaleje. Dosłownie. Niedzielne spotkanie z gościem o karkołomnym imieniu Joulupukki (jakby nie mógł się nazywać Roman) dla wielu było walką o przetrwanie. Mylił się ten, kto myślał, że można ot tak po prostu wejść pod scenę, zobaczyć i usłyszeć Świętego, zaśpiewać kolędę i na luzie wrócić do spacerowania, do auta czy do jakiejś knajpki na herbatkę.

Doskonale rozumiem, jak w kilka minut w Hiszpanii tłum mógł zadeptać kilkaset osób. Widziałem to wczoraj na własne oczy. W rytm kolęd, tuż obok pięknej iluminacji, tuż pod nosem Mikołaja - który przecież ciągle patrzy czy jesteśmy grzeczni i notuje, komu rózga a komu ekspres do kawy.

Szczęśliwy tłum nie patrzył, czy obok idzie małe dziecko, czy kobieta prowadzi wózek. Mógłbym podnieść nogi do góry i w kilka sekund znalazłbym się pod fontanną. Na szczęście obyło się bez ofiar - tym razem.

Nieładnie, białostoczanie. Nieładnie, samoluby. Oj, nieładnie.

Z drugiej strony:

Trzeba mieć jakichś idoli. Nie ma w okresie przedświątecznym weselszej imprezy jak spotkanie z kolesiem, który rozdaje prezenty. Można upewnić się, że istnieje, że pamięta, można dzieciakom pokazać. Jakoś tak cieplej się robi na sercu, że nie zostajemy sami z całą masą listów do Świętego Mikołaja, jaką produkują nasze pociechy już od października.

Genialnie, że akurat w Białymstoku pojawia się ten jeden, nazywany prawdziwym, bo aż z dalekiej Północy. Może trochę niedopracowana ta wizyta, może kanciasto wyszło z ewakuacją ludzi spod sceny.

Ale co z tego? Ile miast ma tak śliczne lampy jak my na Lipowej? Ile dzieci w Polsce może usłyszeć na żywo "Pozdrawiam!" od gościa z Laponii? Ile chorych dzieci w Polsce może dotknąć, zobaczyć, pogadać z prawdziwym facetem z reklamy CocaColi? A nasze dzieciaki miały taką możliwość. I to dokładnie w Mikołajki.

Cieszmy się zamiast narzekać. Tyle. No, może jeszcze tylko: ho ho ho!

Piotr Czubaty
24@bialystokonline.pl

1105 osób online
Wersja mobilna BiałystokOnline.pl
Polityka prywatności | Polityka cookies
Copyright © 2001-2024 BiałystokOnline Sp. z o.o.
Adres redakcji: ul. Sienkiewicza 49 lok. 311, Białystok, tel. 85 746 07 39