Ropa najtańsza od niemal roku. Ceny na stacjach jednak nie spadną

2022.12.12 15:34
Grudzień upływa póki co pod znakiem spadków cenowych ropy. Baryłka Brent kosztuje aktualnie około 76 dolarów, a surowiec typu WTI jest nawet 4 dolary tańszy. Tak mało za tzw. czarne złoto inwestorzy płacili ostatni raz jeszcze przed wybuchem wojny w Ukrainie. Wydawać by się mogło, że spadki rynkowe przełożą się na niższe ceny na stacjach paliw. Nic jednak bardziej mylnego. Polscy kierowcy powinni raczej przygotować się na większe wydatki po Nowym Roku.
Ropa najtańsza od niemal roku. Ceny na stacjach jednak nie spadną

Od początku miesiąca cena ropy Brent spadła o 10,5 procenta. Tak niskie poziomy wartości analitycy i inwestorzy mogli obserwować ostatni raz na początku stycznia 2022 roku, czyli blisko półtora miesiąca przed rosyjską agresją na Ukrainę. Co prawda wyniki z sesji z dnia 8 grudnia 2022 przyniosły niewielkie odbicia (baryłka kosztowała 77,5 dolara), to jednak wcześniejsze spadki były na tyle duże, że póki co surowiec znajduje się w zaawansowanym trendzie dołującym. Wiele wskazuje na to, że sytuacja ta może się jeszcze chwilę utrzymać.


Popyt mniejszy niż zakładano

Ostatnie spadki cenowe ropy wynikają przede wszystkim z raporty amerykańskiego Departamentu Energii. Według tego dokumentu popyt na paliwa w Stanach Zjednoczonych okazał się bardzo słaby, wbrew temu, co zapowiadano oficjalnie jeszcze kilka tygodni temu. Znacząco wzrosły stany magazynowe ropy (o ponad 5 milionów baryłek), a to musiało odbić się na cenie surowca. Departament Energii sugeruje, że zapotrzebowanie na paliwa w USA jeszcze się ożywią. Taki trend powinien być możliwy do zaobserwowania w przyszłym roku. Jednocześnie skorygowano stosunek popytu do podaży w porównaniu do poprzednio opublikowanego raportu.


Niepewność wobec embarga

Nie można zapominać, że sytuację na rynku w dużej mierze brak pewności co do wpływu na podaż wprowadzonego limitu cenowego na rosyjską ropę. Takie ograniczenie podyktowały Unia Europejska, G7 oraz Australia. Rosja na ten moment zastanawia się nad trzema scenariuszami. Jednym z nich jest całkowity zakaz sprzedaży ropy do niektórych państw i ustalenie maksymalnych rabatów, po których można byłoby oferować swój surowiec, by przeciwdziałać ograniczeniu cenowemu nałożonemu przez mocarstwa zachodnie. Na ten moment jednak są to tylko plany, a to, w jaki sposób rynek zareaguje na limity oraz rosyjskie posunięcia, przekonamy się pewnie w przeciągu najbliższych kilku tygodni.


Recesja robi swoje

Spadki ceny ropy dyktuje także recesja, a w zasadzie obawy o jej nadejście. Mówiąc wprost – nastroje inwestorów nie należą do najlepszych. Każda decyzja o ulokowaniu własnego kapitału w dane aktywa, także w surowce, jest o wiele ostrożniejsza niż miało to miejsce w przeszłości. To zaś naturalnie wpływa na ogólne obniżenie się zapotrzebowania na ropę. Widoczne jest także spowolnienie gospodarcze niemal w każdym segmencie. A skoro gospodarka hamuje, pociąga to za sobą daleko idące konsekwencje, jak właśnie mniejsze zużycie ropy i tym samym spadek jej wartości. Widmo recesji nie opuszcza Europy i USA, gdyż nie widać nadziei na szybkie zakończenie toczącej się na terytorium Ukrainy wojny. Cały czas świat jeszcze zmaga się z konsekwencjami pandemii COVID-19.


Na ratunek Chiny?

Może się wydawać, że sytuacja rynkowa maluje się jedynie w ciemnych barwach. Istnieją jednak przesłanki, które mogą wyhamować ostatnie spadki cenowe. Niewykluczone, że ratunek dla ropy nadejdzie z… Chin! Co prawda nie chodzi tu o wsparcie finansowe lub wydobywcze. Na korzyść rynku może wpłynąć spodziewane poluzowanie obostrzeń antycovidowych w Państwie Środka. Póki co doniesienia o mniejszych restrykcjach wobec obywateli chińskich nie wystarczyły, by zatrzymać trend spadkowy cen ropy, ale w dłuższej perspektywie może to być prawdziwy gamechanger, który doprowadzi do wyczekiwanych przez inwestorów wzrostów. Chińskie organy odpowiedzialne za służbę zdrowia zapowiedziały, że osoby przechodzące zarażenie koronawirusem łagodnie lub bezobjawowo będą mogły być poddane kwarantannie domowej. Ma to być początek ponownego otwarcia gospodarczego Chin. Część ekspertów sądzi jednak, że nie będzie mieć to większego wpływu na wzrost popytu na ropę i wyniesie zaledwie 1 procent.


Na stacjach raczej nie będzie taniej

Spadki cen ropy będą oznaczać tańsze tankowanie. Niekoniecznie, a przynajmniej nie w Polsce. Kierowcy w naszym kraju raczej powinni powoli przyzwyczajać się do nadchodzących podwyżek. Wszystko za sprawą zapowiadanej na styczeń podwyżki podatku VAT po zniesieniu tzw. tarczy antyinflacyjnej. Dla przypomnienia – od lutego obowiązuje stawka obniżona z 23 do 8 procent. W przyszłym miesiącu wrócimy jednak do stawki wyjściowej, a to na pewno odbije się na naszych portfelach. Ponadto nie wolno zapominać, że ceny na stacjach ustala się w oparciu o notowania gotowych produktów, a nie o rynkową wartość baryłki. Mówiąc wprost – spadki cen ropy z tego miesiąca nie muszą mieć bezpośredniego przełożenia na to, ile zapłacimy za tankowanie.


[ARTYKUŁ SPONSOROWANY]


1175 osób online
Wersja mobilna BiałystokOnline.pl
Polityka prywatności | Polityka cookies
Copyright © 2001-2024 BiałystokOnline Sp. z o.o.
Adres redakcji: ul. Sienkiewicza 49 lok. 311, Białystok, tel. 85 746 07 39