Być jak Maria Skłodowska-Curie. Brawurowy kolaż na scenie

2017.12.25 13:56
Spektakl "Skłodowska. Radium girl" jest jak artystyczny patchwork. Nie tylko przybliża postać noblistki, ale dotyka fenomenu, jakim była Maria Curie-Skłodowska. W inteligentny też sposób interpretuje historię. To kolejny wielce udany spektakl Teatru Papahema.
Być jak Maria Skłodowska-Curie. Brawurowy kolaż na scenie
Fot: Bartek Warzecha

Młodzi członkowie Teatru Papahema postanowili zrobić spektakl o słynnej noblistce. Z pomysłem tym zwrócili się do Agaty Biziuk – reżyserki i scenarzystki. To właśnie ona stworzyła tekst, na podstawie którego powstał kolażowy spektakl. W opowieści wykorzystała nie tylko życiorys słynnej badaczki, ale też jej dziennik oraz wiele autentycznych dokumentów.

Co by było, gdyby...?

Spektakl rozpoczyna się od sceny we fluorescencyjnych rękawiczkach, które świecą w ciemności (to nawiązanie do badanych przez Skłodowską promieniotwórczych związków). Aktorzy wykonują utrzymaną w estetyce hip-hop piosenkę, dzięki której widzowie poznają skróconą biografię Skłodowskiej. Studiowała na paryskiej Sorbonie i została wybitną uczoną. Była pierwszą w historii osobą, która otrzymała dwie Nagrody Nobla. W 1903 r. nagrodzono ją (wspólnie z mężem Piotrem oraz Henri Becquerelem) w dziedzinie fizyki za badania nad promieniotwórczością. Drugą nagrodę otrzymała w 1911 r. w dziedzinie chemii za odkrycie polonu i radu.

Jej droga do naukowej kariery nie była jednak usłana różami. Zdobyła posadę guwernantki. Uczuciem zapałał do niej Kazimierz, syn Żórawskich. Rodzice nie zgodzili się jednak na ślub. "Miłość nie ma przecież nic wspólnego ze związkiem małżeńskim" - pada stwierdzenie. Skłodowska wyjeżdża więc do Francji, do siostry. Zaczyna edukację na Sorbonie. Twórcy spektaklu pytają, a co by się stało, gdyby została żoną Kazimierza? "Nie zostałaby noblistką, ale byłaby szczęśliwa w życiu" - pada odpowiedź. W pewnym momencie następuje więc sceniczny zwrot i oglądamy alternatywną wersję biografii Marii. Ta część spektaklu przypomina wizytę w starym kinie. Dużo jest tu też ciekawego ruchu scenicznego.

Maria wciąż promieniuje

We Francji Maria rodzi dzieci, spełnia się jako matka, kochanka, kucharka. W tę opowieść o wielce barwnym życiu twórcy spektaklu inteligentnie wplatają refleksję o współczesnej Polsce, która nie umie się uporać z własną przeszłością ("Będę patykiem dłubała w zabliźnionych ranach" - oświadcza Polska grana przez Mateusza Trzmiela w telewizji śniadaniowej). Jak zwykle jest w żałobie i oskarża Polaków, że rozmienili ją na drobne. "Miałaś się nie okaleczać" - upominają rozmówcy. Polska odpowiada: "Staram się". I dalszy przebieg tej rozmowy: "Dlaczego nie odbierasz telefonów z Brukseli? Bo sabotuję sama swoje szczęście".

Po czym następuje kolejny zwrot akcji. Na scenę wkraczają Radium Girls we fluorescencyjnych strojach i zielonych perukach i wykonują protest song. Ten fragment spektaklu nawiązuje do sprawy malarek tarcz zegarowych, pracujących w zakładach U.S. Radium Corporation. Najprawdopodobniej z powodu używania fosforyzującej farby z radem zmarło kilka kobiet, a kolejne zachorowały. Wkrótce po odkryciu radu przez Marię Skłodowską-Curie świat ogarnęło radowe szaleństwo. Promieniotwórczy pierwiastek zaczęto dodawać do lekarstw i kosmetyków. Wierzono w jego cudowne działanie. Jakiś czas później pojawiły się jednak pierwsze śmiertelne ofiary.

"Złodziejka mężów" jak Superman

Maria pracuje w laboratorium razem z Piotrem Curie. Ta chemiczna scena, wypełniona próbówkami, ma też pokazać, jak powstaje miłość. Odkrycie polonu i radu jest tu natomiast przedstawione jako poród dwóch "chłopców", którzy są... kuleczkami. Ten wynalazek nagrodzono Noblem. Skłodowską spotyka jednak tragedia. Piotr ginie w tragicznym wypadku. Potrącił go konny wóz ciężarowy. Maria ogromnie przeżywa stratę męża, zrozpaczona prowadzi "Dziennik żałobny". Rzuca się w wir pracy i wdaje w romans z fizykiem Paulem Langevinem. Naukowiec był żonaty, ale porzucił swoją rodzinę. Brukowce nazywają Skłodowską "złodziejką mężów", "upadłą kobietą". Cudzoziemka rozbiła małżeństwo Francuza, w dodatku była od niego o 4 lata starsza. Romans się kończy, Paul wraca do rodziny. "Młodość już poza mną, skończę 39 lat" - mówi. Podczas seansu spirytystycznego wywoływany jest duch Piotra Curie. Ukazują się też Radium Girls, ale w postaci szkieletów - "wyrzuty sumienia Skłodowskiej". Umiera również Maria - do końca nie wierzyła, że to odkrycia zrujnowały jej życie. Na scenie zostaje przykryta foliową płachtą, która po chwili staje się peleryną. Przecież Maria jest ikoną popkultury - jak Superman.

Każdy może być Marią

Teatrowi Papahema udała się nie lada sztuka. Grupa sięgnęła po życiorys wybitnej uczonej, ale z pomocą Agaty Biziuk stworzyła spektakl wielopłaszczyznowy, w którym obecne są różne tematy - od wolności, przez prawa kobiet, aż po przekraczanie własnych granic. Skłodowska-Curie musiała walczyć z seksizmem. Przez długi czas przedstawiano ją jako żonę wybitnego i tragicznie zmarłego naukowca i zarzucano brak samodzielnych osiągnięć. W rzeczywistości posiadała przecież ponadprzeciętne umiejętności.

Młodzi twórcy nie boją się zmierzyć z wybitną postacią. Brawa za tę odwagę. Brawa też za sceniczne pomysły i za nieskrepowaną wyobraźnię. Świetnym pomysłem jest wcielenie się wszystkich członków grupy w postać Marii. Noblistkę grają więc po kolei Paulina Moś, Helena Radzikowska, ale też mężczyźni - Mateusz Trzmiel i Paweł Rutkowski. Bo przecież każdy może być Marią.

Czarny kostium rozświetla w niektórych momentach użycie fluorescencyjnych czy zielonych elementów. Z kolei czarna podłoga zapisana jest kredowymi wzorami chemicznymi. Za scenografię odpowiada Katarzyna Pielużek. Akcję sceniczną uzupełniają projekcje (Patryk Bychoski) i fragmenty brzmiące jak z encyklopedii. Rytm opowieści świetnie podkreśla nieoczywista muzyka Nataszy Topor. Ważną rolę pełni też choreografia Anny Sawickiej-Hodun.

Powstał spektakl fascynujący i wyrazisty. Nie tylko o Skłodowskiej, ale też dużo mówiący o Polsce i Polakach.

Przedstawienie zostało zrealizowane w ramach Sceny PracoFFnia Teatru Dramatycznego im. Aleksandra Węgierki. Będzie je można obejrzeć 13 i 14 stycznia o godz. 17.00. Teatr Papahema zagra spektakl też 27 i 28 stycznia w Teatrze WARSawy.

Anna Dycha
anna.d@bialystokonline.pl

1273 osób online
Wersja mobilna BiałystokOnline.pl
Polityka prywatności | Polityka cookies
Copyright © 2001-2024 BiałystokOnline Sp. z o.o.
Adres redakcji: ul. Sienkiewicza 49 lok. 311, Białystok, tel. 85 746 07 39