Chciała zarobić pieniądze. Nie przypuszczała, że zostanie niewolnicą [WYWIAD]

2018.09.28 13:44
Bezdomna kobieta chciała wyjechać do pracy w Wielkiej Brytanii. Ostatecznie jednak przez to, że padła ofiarą oszusta i trafiła w ręce Pakistańczyka, jest chora i żyje w strachu. Zgodziła się opowiedzieć nam o tym, co właściwie się wydarzyło.
Chciała zarobić pieniądze. Nie przypuszczała, że zostanie niewolnicą [WYWIAD]
Fot: Dorota Mariańska
Białostoczanka była niewolnicą u Pakistańskiej rodziny

5 lat temu młoda, bezdomna kobieta próbowała zrobić coś ze swoim życiem. Kiedy więc otrzymała propozycję wyjazdu i pracy w Wielkiej Brytanii, sądziła, że otworzyły się przed nią wrota do raju. Znajomy zaproponował, że pokryje koszty podróży i zadba o zakwaterowanie, a za trzymiesięczną pracę w sklepie kobieta otrzyma 3 tys. funtów. Jednak zgoda na taką propozycję okazała się dużym błędem, którego konsekwencje białostoczanka odczuwa do dziś.

Dlaczego zgodziła się Pani na rozmowę?

Zgodziłam się, żeby cała Polska dowiedziała się o tym, co przeżyłam. Niech inni zobaczą, że nie należy ufać ludziom.

Jak to, co się wydarzyło, wpłynęło na Pani obecną sytuację?

Cały czas jestem pod opieką psychiatry. Po powrocie do Polski byłam trzy miesiące w Choroszczy, leczyłam się na depresję. Do tej pory mam awersję do Anglii. Odnowiłam stosunki z matką, bo mnie w domu 10 lat nie było. Ja się boję teraz jakiemukolwiek facetowi zaufać, że znowu coś takiego się stanie. Jestem osobą aseksualną. Jedynie rodzinie ufam. Boję się na ulicę wyjść.

Niedawno jeszcze paru kumpli Rachida zaatakowało mnie i mojego kolegę, z którym szłam. Grozili, że jeśli powiem prawdę, jeśli nie odwołam tego wszystkiego na rozprawie, to zabiją mnie i moją rodzinę. Wróciła moja choroba, czyli zespół Aspergera. Mam koszmary. Nie wysypiam się.

W jaki sposób poznała Pani człowieka, który doprowadził do tych wszystkich nieszczęść?

On się przedstawiał jako Rachid. To jest Cygan. Ja byłam wtedy osobą bezdomną. Mieszkałam w domu dla bezdomnych i tam się poznaliśmy, bo on tam przychodził, brał różnych ludzi do pracy, oszukiwał ich, nie wypłacał im pieniędzy. On cały czas mi pomagał, jak tylko miałam jakiś problem, to zawsze mogłam go poprosić. Oferował, że jak nie będę miała gdzie spać, przenocuje mnie w swoim garażu, w jednym ze swoich mieszkań. On był bardzo miły, szczególnie dla mnie, dla kobiet. Pożyczał pieniądze na jedzenie.

Nie sądziłam, że zrobi mi takie świństwo, traktowałam go wręcz jak starszego brata. Po jakimś czasie powiedział, że jest możliwość pracy w Anglii, na 3 miesiące pomoc, takie "przynieś, podaj, pozamiataj" w sklepie spożywczym. I po tych trzech miesiącach mówił, że mogę zdecydować, czy chcę zostać, czy wracać do Polski. A ja miałam trzysta parę złotych renty, więc pomyślałam, że te paręset funtów bardzo by mnie ucieszyło. Chyba te pieniądze mnie skusiły i ta chęć wyrwania się z bezdomności.

Co było dalej?

Na miejscu, w Londynie, odebrała mnie kobieta, która powiedziała, że jest siostrą Rachida. Pojechaliśmy do mieszkania Pakistańczyka. Do ostatniej chwili nie wiedziałam o co chodzi. Weszliśmy, on zamknął drzwi i powiedział łamanym angielskim: "teraz będziesz moją niewolnicą, nie masz prawa głosu, nie dostaniesz żadnych dokumentów, nie dostaniesz nic, dopóki nie będziesz robiła tego, co ci każę". Od tego zaczęła się moja gehenna. Trwała ona dokładnie rok i miesiąc. Musiałam wziąć pakistański ślub, który na szczęście w Polsce nie jest uznawany.

Urzędnik, który udzielał ślubu, nie miał żadnych wątpliwości?

Nawet w tym angielskim urzędzie byli Pakistańczycy. Byłam ubrana w sukienkę trzy rozmiary za dużą. Wyglądałam jak choinka. Szpilki 10 cm, więc chybotałam się jak choinka. Dobrze, że hidżaba nie kazali mi zakładać, bo chyba bym się popłakała. Ślub zajął może 10-15 minut. To była cała uroczystość w urzędzie stanu cywilnego. Nikt o nic nie pytał.

Jak wyglądał przeciętny dzień w Anglii?

Pobudka o godz. 5.00. Jego już nie było. Ja musiałam pościelić łóżko, posprzątać całe mieszkanie na błysk. Potem musiałam zrobić im zakupy. Do tej pory leczę się na wrzody żołądka, przez tę ich kuchnię pakistańską. Wyobraża Pani sobie dzień w dzień przez rok jeść najostrzejszego i najtłustszego kebaba, jakiego Pani w życiu jadła?

Musiałam też jego braciom pomagać rozbierać się i ubierać w ich szaty. Wchodzili do domu – ubierali angielskie stroje, a wychodzili w tych swoich - pakistańskich. Musiałam te rzeczy wyprać, wysuszyć, przynieść świeże ubrania, ubrać ich i zaprowadzić do pokoju. O godz. 24.00 dopiero mogłam położyć się spać. A jak byli jacyś jego znajomi, to byłam zamykana na klucz w sypialni. Nie mogłam nawet do łazienki wyjść, wiadro dostawałam, jedzenia nie było. Oni nie wiedzieli, że jestem Europejką, oni myśleli, że ma żonę z ich rasy, kultury. Byłam też przywiązywana do łóżka.

Nie próbowała Pani uciec?

Próbowałam uciec, tylko za każdym razem kończyło się to krzykiem, pluciem, biciem, głodzeniem. Więc po jakimś czasie stałam się obojętna – niech się dzieje, co chce.

Ostatecznie jednak Panią wypuścili

Dzień w dzień byłam molestowana, byłam pod wpływem środków odurzających, żebym nie stawiała oporu. W pokoju, w którym musiałam spać z tym Pakistańczykiem, były kraty w oknach, nie mogłam nawet włączać światła. W końcu powiedziałam, że albo mi dają jakieś pieniądze i dokumenty, albo ja się zabiję. Bo miałam tego po prostu dość. Zgodził się i powiedział, że woli, żebym wyjechała, niż miała się u niego zabić.

Jakiej kary zamierza się Pani domagać przed sądem?

Złapali tylko Rachida, więc tylko on będzie karany. Pakistańczyk nie wiadomo, gdzie aktualnie się znajduje.

Jakiej kary? Maksymalnej. Żeby była kara śmierci, to bym dała karę śmierci. Ale niestety z tego, co się dowiedziałam, Rachid może dostać maksymalnie 15 lat. Będę też wnioskować o zadośćuczynienie w wysokości 100 tys. zł.

Zobacz też: Białostocka ofiara handlu ludźmi. Dostała męża Pakistańczyka zamiast pracy w sklepie

Dorota Mariańska
dorota.marianska@bialystokonline.pl

850 osób online
Wersja mobilna BiałystokOnline.pl
Polityka prywatności | Polityka cookies
Copyright © 2001-2024 BiałystokOnline Sp. z o.o.
Adres redakcji: ul. Sienkiewicza 49 lok. 311, Białystok, tel. 85 746 07 39