POLECAMY
Jagiellonia przegrała w niedzielę (2.11) z Rakowem Częstochowa i tym samym zanotowała drugą porażkę z rzędu. Żółto-Czerwoni po przerwie zepchnęli rywala do dosyć głębokiej defensywy, ale to nie wystarczyło, by odrobić wszystkie straty.
- Gratulacje dla Rakowa za zwycięstwo, a podziękowania dla naszych wspaniałych kibiców za bardzo głośny doping przez cały mecz, który nas niósł do samego końca. Podziękowania też dla drużyny, bo to był mecz, w którym było bardzo dużo emocji, mnóstwo zwrotów akcji, zarówno na boisku, jak i poza nim. Jestem dumny z drużyny, że walczyła do końca o bramkę na 2:2. Przed przerwą to Raków był lepszym zespołem i zasłużenie schodził z prowadzeniem. Po zmianie stron, z wyjątkiem początku, który ułożył ten mecz, nasza gra była bardzo dobra. Dużo sytuacji, determinacji, zabrakło tylko goli. Rozczarowanie jest ogromne, bo nieczęsto przegrywamy dwa mecze w Ekstraklasie z rzędu, ale taka jest piłka. Trzeba to po prostu zaakceptować. Musimy wrócić na dobre tory w lidze, ale zanim to nadejdzie, przygotowujemy się do meczu w europejskich pucharach - w ten sposób konferencję prasową po hitowym pojedynku z Rakowem rozpoczął Adrian Siemieniec, trener Jagiellonii. Szkoleniowiec Dumy Podlasia odniósł się również do wydarzeń z drugiej połowy, kiedy to mecz na kilkanaście minut został przerwany z powodu transparentu wywieszonego na trybunach. Skierowany on był do sędziego Bartosza Frankowskiego, który w poprzedniej kolejce popełnił katastrofalny błąd, a zdaniem wielu osób wręcz "przekręcił" Jagiellonię. - Nie chcę dyskutować o formie, ale jeśli chodzi o sam przekaz, trudno nie rozumieć frustracji kibiców. My też jesteśmy sfrustrowani, nie tylko Zabrzem, ale tym, co się dzieje na przestrzeni dwóch ostatnich sezonów. Przynajmniej trzy duże tematy z naszym udziałem nietrudno jest znaleźć. Karny Ameyawa rok temu, ćwierćfinał Pucharu Polski na Łazienkowskiej, ostatnia sytuacja w Zabrzu. To były bardzo duże tematy, które odbiły się ogromnym echem w środowisku piłkarskim. Frustracja jest uzasadniona, my też czujemy gorycz i rozczarowanie. Jeśli chodzi o przerwanie spotkania, nie rozmawiałem o tym z sędzią. Nie znam jego argumentacji. Mogę się tylko domyślać, że chodzi o solidarność ze środowiskiem. To decyzja sędziego, miał do niej oczywiście prawo, lecz mam nadzieję, że teraz sędziowie będą konsekwentni w przyszłości w kwestii zawodników, trenerów, prezesów, gdy i oni będą obrażani. Mam nadzieję, że wtedy też będą przerywać mecze. Wszyscy mamy rodziny, które słyszą i widzą rzeczy, których nie powinny - oznajmił 33-latek. Niedzielne spotkanie skomentował również opiekun gości. - To był dobry mecz wicemistrza z medalistą z ubiegłego sezonu. Padły trzy bramki, dwie dla nas, więc jesteśmy zadowoleni. Martwi tylko kolejny uraz Jeana Carlosa. Trybuny mnie też dzisiaj poniosły. Fajny mecz, zawsze lubiłem tu przyjeżdżać. Jest tu zawsze świetna atmosfera, a ostatni raz dość dawno tu przegrałem. Te mecze zawsze są wymagające. Przerwa w drugiej połowie nas wybiła, po niej to Jagiellonia złapała rytm, choć my też mieliśmy swoją sytuację. Jagiellonia musiała odrabiać wynik, szkoda straconej bramki. Był tam dyskusyjny faul i słabe nasze zachowanie przy stałym fragmencie. Z Jagiellonią strata gola jest jednak wkalkulowana, choć nie sądziłem, że stanie się to po stałym fragmencie, bo tu dość dobrze broniliśmy w ostatnim czasie - powiedział Marek Papszun, trener Rakowa Częstochowa.
Rafał Żuk
rafal.zuk@bialystokonline.pl
Biznes 14:10
Sport 14:10
Sport 13:11
Kryminalne 13:00
Kultura i Rozrywka 12:00
Aktualności 10:34
Sport 09:05
Masz ciekawy temat?
Wiesz, że zdarzyło się coś interesującego w Białymstoku lub okolicy? Chcesz abyśmy o czymś napisali?
Napisz do nas
Więcej informacji