POLECAMY
Zdzisław Beksiński to artysta niemal legenda. Fotograf, malarz, grafik. Jego prace wywołują ciarki na ciele. Są mroczne, poruszające. W Muzeum Podlaskim w Ratuszu można oglądać fotografie Beksińskiego z początków działalności i te z późniejszych lat.
Wernisaż wystawy fotografii i fotomontaży komputerowych Zdzisława Beksińskiego odbył się w piątek (11.02) w głównej siedzibie Muzeum Podlaskiego, w Ratuszu na Rynku Kościuszki. - Myślę, że jest to ważne wydarzenie wystawiennicze Muzeum Podlaskiego. Wystawa prac Beksińskiego wpisuje się w cykl wystaw fotograficznych, które przygotowywaliśmy i przygotowujemy, które goszczą w Muzeum Podlaskim oraz w oddziałach Muzeum – mówił podczas otwarcia dyrektor Muzeum Podlaskiego, Waldemar Wilczewski. – Tę wystawę możemy oglądać dzięki panu Jerzemu Zegarlińskiemu z Agencji Zegart. Zdjęcia artystyczne Beksińskiego powstawały już w Krakowie, czyli w czasie, gdy artysta studiował, a potem pracował. Główną modelką była jego żona – Zofia Beksińska, która pozowała mu nawet w ostatnich fotografiach. Pierwsze prace to portrety Zofii, ale również widoki w naturze, w których Beksiński stosował metodę zmiękczania konturów. Później żona Beksińskiego pozowała w bardziej wyszukanych elementach, owinięta sznurkiem czy bandażem. Najbardziej znanym portretem jest akt "Gorset sadysty", najbardziej rozpoznawalna fotografia Beksińskiego. Jednak sam artysta na pytania dziennikarzy, czego poszukiwał w tych pracach, odpowiadał: "Niczego nie szukałem. Zawsze patrzyłem na nie od strony plastycznej. Chyba mnie bardziej interesowało, jak będzie wyglądało zdjęcie (…)". Beksiński po przepracowaniu kilku lat w Krakowie i w Rzeszowie powrócił do rodzinnego Sanoka. Tutaj otrzymał pracę w Sanockiej Fabryce Autobusów i Pojazdów jako projektant. Kontynuował także tworzenie prac fotograficznych. Powtarzającym się tematem zarówno obrazów, jak i zdjęć było przemijanie, śmierć, rozpad. Beksiński porzuca jednak robienie zdjęć, oddając się malarstwu i rzeźbie. Staje się to w 1959 r., gdy pisze w liście do przyjaciela, że kończy z tym. W czarno-białych fotografiach zastosowany jest mocny kontrast. Na wystawie można oglądać 62 fotografie, z czego 50 pochodzi z wczesnego okresu twórczości Beksińskiego. Pozostałe 12 są to fotomontaże komputerowe, które artysta tworzył w ostatnich 10 latach swojej działalności. Ogromne wrażenie wywołują zdjęcia w czerni i bieli. Są surrealistyczne, pełne grozy, niepokojące. A jednocześnie jakby dopracowane w każdym szczególe. Nic nie jest tu przypadkowe. Fotografie są przemyślane, skłaniające do kontemplacji. - Beksiński należał do awangardy fotograficznej w Polsce, ale i w Europie. W tamtych latach ukazywało się jedyne pismo fotograficzne, pt. "Fotografia" i w tym miesięczniku Beksiński publikował swoje dokonania fotograficzne, pisał także felietony o fotografii, sztuce. I tylko raz w historii pisma zdarzyło się, że na okładce magazynu pojawiło się zdjęcie tego samego autora dwukrotnie. I to był właśnie Zdzisław Beksiński. To świadczy o jego roli w środowisku artystycznym ówczesnych czasów. On przekształcał w sposób formalny i ideowy polską fotografię - podkreślał Jerzy Zegarliński. Dlaczego Beksiński porzucił robienie zdjęć? Mówił, że czarno-biała fotografia nie dawała mu już możliwości wyrażania swoich marzeń, snów, wyobrażeń, scen, które chciałby pokazać. Dlatego przerzucił się na malarstwo, które pozwalało mu operować kolorami. Wrócił do fotografii w ostatnich latach swojego życia. Była to nowa forma fotografii. Wystawę można oglądać do 18 kwietnia.
Anna Kulikowska
anna.kulikowska@bialystokonline.pl
Aktualności 2025.10.21 17:30
Aktualności 2025.10.21 15:00
Biznes 2025.10.21 14:18
Sport 2025.10.21 14:10
Kultura i Rozrywka 2025.10.21 14:00
Sport 2025.10.21 13:18
Turystyka 2025.10.21 13:03
Masz ciekawy temat?
Wiesz, że zdarzyło się coś interesującego w Białymstoku lub okolicy? Chcesz abyśmy o czymś napisali?
Napisz do nas
Więcej informacji