Jak wynika z badania UCE RESEARCH i Grupy BLIX już co drugi Polak obawia się, że w sklepach zabraknie towarów. Podobna panika dotyczyła niedawno cukru, który ekspresowo znikał z półek, a jego cena była dużo wyższa niż zazwyczaj. Wszystkiemu winne są inflacja oraz tocząca się na terenie Ukrainy wojna. Największe obawy pojawiają się u osób starszych oraz tych z niewielkich miejscowości i z niższym wykształceniem. Eksperci przekonują jednak, że nic nie zapowiada czarnego scenariusza i puste sklepy raczej nam nie grożą. Panika nie jest dobrym doradcą, a kupowanie na zapas przekłada się na wysokie, niekorzystne ceny. Większość sklepów wykorzystuje okazję, by więcej zarobić.
– Obawy związane z możliwymi brakami towarów są na wyrost. Natomiast istotne jest to, że sygnalizują niepewność wśród Polaków w kwestii sytuacji na rynku. Powodami tego są m.in. szalejące ceny, które chwilowo wzmagają popyt, gdyż konsumenci obawiają się, że produkty jeszcze gwałtowniej podrożeją. Ponadto cały czas mamy stan wojny za naszą wschodnią granicą i duża część towarów jest tam eksportowana – komentuje dr Krzysztof Łuczak, główny ekonomista Grupy BLIX.
Ekonomista Santander Bank Polska – Marcin Luziński uważa, że nie ma żadnego powodu, aby obawiać się braków w sklepach. Podkreśla, że gospodarka działa normalnie, fakt, pojawiają się negatywne zjawiska, ale nie spowodują, że półki będą świeciły pustkami.
– Prawdopodobieństwo wystąpienia niedoborów w sklepach jest niewielkie. Polska jest krajem samowystarczalnym żywnościowo. Przykładowo, produkuje o 42% więcej zbóż, niż wynosi krajowe spożycie. Nadwyżkę odnotowujemy również m.in. w produkcji mleka, drobiu czy wołowiny. Na skutek przerwanych łańcuchów dostaw występować mogą jedynie braki paru produktów, np. oleju czy miodu. Krajowi producenci żywności wskazują, że droższe ceny energii utrudniają produkcję. To zwiększa odsetek osób obawiających się braków towarów – stwierdza Sebastian Sajnóg, analityk zespołu makroekonomii Polskiego Instytutu Ekonomicznego.
W panikę szybciej wpadają panie
Jak wynika z badań większe obawy odnośnie braków w sklepach mają kobiety niż mężczyźni. A największy strach pojawia się u osób od 56 do 80 roku życia w miejscowościach od 20 do 49 tys. mieszkańców.
– Wyniki badań wśród poszczególnych grup pokazują, że obawy są wyższe wśród osób starszych. Moim zdaniem, może to być pokłosiem ich doświadczeń z PRL-u, kiedy niedobory były powszechne. Natomiast od czasu transformacji, czyli już od ponad 30 lat, one w ogóle nie występują i trzeba o tym pamiętać – podkreśla ekspert Santander Bank Polska.
Mniej strachliwi są konsumenci w wieku od 23 do 35 lat, z wykształceniem wyższym, dochodami powyżej 9 tys. zł, którzy mieszkają w dużych miastach powyżej 500 tys. mieszkańców.
– Grupa z największymi dochodami ma najszerszy dostęp do oferty wielu sklepów. Może więc pojechać na zakupy do innej placówki, a także nabyć towary po wyższej cenie. Te osoby zazwyczaj nie robią przetworów na zimę, przez co nie za bardzo interesują się, ile kosztują takie produkty jak ocet, sól czy cukier. Ludzie mniej zamożni natomiast bardziej zwracają uwagę na ceny tych artykułów. Kupują je bowiem w większych ilościach, żeby z reguły zrobić domowe przetwory – zaznacza dr Łuczak.
Warto trzymać nerwy na wodzy
Eksperci apelują, by trzymać nerwy na wodzy i uczyć się na własnych błędach. Gdy wybuchła pandemia wszyscy rzucili się do sklepów, później, gdy Rosja zaatakowała Ukrainę – wykupowano paliwo i wypłacano gotówkę. I chociaż były momenty, że czegoś brakowało, to powodem było nagłe zwiększenie sprzedaży poszczególnych produktów, a nie to, że jest ich mniej.
– Na skutek paniki dostawcy nie nadążają uzupełniać asortymentu i dlatego właśnie wystąpiły braki cukru. Takie decyzje konsumenckie o masowych zakupach mogą generować czasowe problemy na rynku. Zwiększona liczba chętnych nabycia danego produktu stanowi pokusę dla sprzedawców, by zwiększać swoje zyski. Firmy mogą podnosić ceny, jak to było w przypadku cukru – podkreśla analityk PIE.
Wiele sieci stara się zarobić na dodatkowej marży, szczególnie mając świadomość, że dany produkt jest w danej chwili pożądany przez konsumentów. To przekłada się na bardzo niekorzystne ceny.
– Moim zdaniem, należy do sprawy podchodzić racjonalnie i nie ulegać panice. W większości przypadków takie zachowania odbijają się negatywnie na samych konsumentach. Oni tracą czas i często muszą zapłacić więcej, gdyż sprzedawcy nierzadko korzystają z okazji i podnoszą ceny. Chęć zgromadzenia zapasów podstawowych dóbr w trudnych ekonomicznie czasach nie jest niczym dziwnym. Natomiast zawsze warto przeanalizować, czy są jakiekolwiek przesłanki, by doszło do faktycznego kryzysu na rynku danego produktu – podsumowuje ekonomista Santander Bank Polska.
justyna.f@bialystokonline.pl