"Zemsta" w kobiecym wydaniu. Brawurowy spektakl w Teatrze Dramatycznym

2018.03.07 11:00
Męskie role zagrały aktorki, a całość bawi uniwersalnym wciąż humorem. "Zemsta" w reżyserii Henryka Talara w Teatrze Dramatycznym to spektakl, który koniecznie musicie zobaczyć.
"Zemsta" w kobiecym wydaniu. Brawurowy spektakl w Teatrze Dramatycznym
Fot: Bartek Warzecha
Arleta Godziszewska w roli Papkina

Wiadomo, jak to z klasyką bywa. Trzeba znaleźć sposób, by na scenie ją ożywić, tchnąć w nią nowego ducha. By postaci sprzed 200 lat, wypadły przekonująco. W Teatrze Dramatycznym taki pomysł był i udało się go zrealizować. Choć na początku założenie wydawało się ryzykowne, okazało się, że warto było zaryzykować.

Feministycznie i klasycznie

Henryk Talar - reżyser przedstawienia i autor adaptacji - postanowił w męskich rolach obsadzić kobiety. Przywdziały one więc męskie stroje, przykleiły wąsy, zmieniły głos i sposób poruszania. Obsada nie jest oczywista: Danuta Bach (Cześnik Raptusiewicz), Arleta Godziszewska (Papkin), Krystyna Kacprowicz-Sokołowska (Rejent Milczek), Ewa Palińska (Dyndalski). Wyjątkami są tutaj: Jolanta Skorochodzka grająca Podstolinę, Urszula Mazur - Klarę i Patryk Ołdziejewski - Wacława.

Z tym rewolucyjnym, feministycznym podejściem reżyser zderza zupełnie klasyczne podejście do tekstu Aleksandra Fredry. Poetycki ośmiozgłoskowiec brzmi momentami jak proza. Widzowie mogą więc rozkoszować się chłonięciem klasyki i za Cześnikiem powtarzać "mocium panie". Twórcy przedstawienia chcieli też, by białostocka "Zemsta" wybrzmiała teraz, w momencie dużych narodowych podziałów i wciąż wybuchających nowych konfliktów. Warto zadać sobie pytanie, które zadaje Fredro: "jak się porozumieć?".

"Zemsta" to jednak przede wszystkim znakomita rozrywka. Zachwyca także barwną galerią postaci, trzyma tempo i jest propozycją nie tylko szkolną, ale z przyjemnością obejrzy ją też widz dorosły.

Papkin kobietą? Oczywiście!

Kochający francuską modę, podstarzały kawaler ze skłonnościami do hazardu, którego nikt nie traktuje poważnie. Papkin. Arleta Godziszewska wciela się w tę rolę pierwszorzędnie. Jest odpowiednio śmieszna i dramatyczna. Nie przekracza magicznej granicy przerysowania. Korzysta ze swojego komediowego talentu, który do tej pory rzadko można było podziwiać na białostockiej scenie. Jej Papkin przypomina momentami nieco rolę Romana Polańskiego w filmie Andrzeja Wajdy, ale to nie wpływa na ocenę postaci. Przed widzami występuje najprawdziwszy Papkin. To jedna z najciekawszych kreacji aktorki w Teatrze Dramatycznym. A gdy śpiewa piosenkę "Oj, kot" (staje się leitmotivem przedstawienia) aż chce się podśpiewywać razem z nią.

Danuta Bach jest za to znakomitym Cześnikiem. Przy tuszy, z wąsem i stosowną fryzurą. Kontusz zakrywa literę "G" na piersi. Gdy się denerwuje - jak na raptusa przystało - nie ma na widowni nikogo, kto by się nie uśmiechnął.

Całkowitym przeciwieństwem i Papkina, i Cześnika jest Rejent Milczek. Zgarbiona i przekrzywiona Krystyna Kacprowicz-Sokołowska mówi piskliwym głosem. Jest kompletnie nie do poznania! Brawa za tę kreację. Widzowie pękają ze śmiechu, gdy Rejent spisuje zeznania świadków, przekręcając je (wówczas na scenę zostaje zaproszona osoba z publiki).

Bawi Podstolina (warto wsłuchać się w jej kresowe "ł"), a niepokój budzi Dyndalski. Natomiast młodzieńczą energię wprowadza para zakochanych Urszula Mazur i Patryk Ołdziejewski (jedyny aktor w męskiej roli, on też jest autorem muzyki do spektaklu).

"Nie zakładajcie nogi na nogę"

Przed rozpoczęciem spektaklu Henryk Talar namawia widzów do nagrywania przedstawienia i uczestniczenia w nim. "Nie zakładajcie nogi na nogi" - apeluje reżyser. Żeby tego było mało, dalej rozlega się komunikat o odwołaniu spektaklu ("kasa zwraca za bilety"), ze względu na chorobę aktorki. Wzbudziło to spore zaskoczenie u niektórych gości premierowego wieczoru. Był to jednak krok w dobrą stronę - rozluźnił on atmosferę i pokazał, że w teatrze liczy się też zabawa.

Spektakl nie rozgrywa się jedynie na scenie, ale "wychodzi" też na widownię i balkony, starając się jak najbardziej zbliżyć do widza. Ponadto w przestrzeni zawisły transparenty, które przedstawiały zdanie ówczesnych o "Zemście", np. "Nędzne, niewiele warte są te Fredry komedyjki" czy "Postacie w 'Zemście' są nakreślone niedbale, od niechcenia, bez namysłu - niestety". Zderzają się one z opinią zespołu białostockiej "Zemsty", która brzmi tak: "My przed Fredrą nie klękamy, my go po prostu kochamy".

A nad całością tego teatralnego przedsięwzięcia czuwa znana postać z doklejonymi wąsami, której podobiznę odkurza Rejent Milczek, wypowiadając słynne: "Niech się dzieje wola Nieba, z nią się zawsze zgadzać trzeba".

Repertuar Teatru Dramatycznego

Anna Dycha
anna.d@bialystokonline.pl

785 osób online
Wersja mobilna BiałystokOnline.pl
Polityka prywatności | Polityka cookies
Copyright © 2001-2024 BiałystokOnline Sp. z o.o.
Adres redakcji: ul. Sienkiewicza 49 lok. 311, Białystok, tel. 85 746 07 39