POLECAMY
11-, 12-, 13-letni chłopiec. Tak naprawdę nie wiadomo. Żyd. W czasie II wojny światowej przez ponad trzy lata ukrywał się w lasach Białostocczyzny i Grodzieńszczyzny. Kilka razy cudem uszedł z życiem. Pochodził z Białegostoku. Jego wspomnienia można porównać do tak nieprawdopodobnych jak te Salomona Perela, na których podstawie Agnieszka Holland nakręciła głośną "Europę, Europę". Właśnie wydano je w Białymstoku.
"Chaim le-lo zikaron" czyli "Życie bez pamięci". W 68. rocznicę wybuchu powstania w getcie białostockim w Ratuszu odbyła się promocja wydanych w języku polskim przez Międzynarodowe Stowarzyszenie Białostoczan wspomnień Mishki Zilbersteina. - Książka ta dotyczy tragedii, śmierci i zabijania, ale tak naprawdę jest o życiu - mówiła podczas spotkania zaangażowana w polskie wydanie książki prof. Teresa Zaniewska. Z Białegostoku Mieszkałem w odległej od śródmieścia dzielnicy zwanej Chanajkes. Zapamiętałem stamtąd jedynie skrzyżowanie dwóch ulic. Jedną z nich była ulica Brukowa, nazwy drugiej nie pamiętam. U zbiegu tych ulic stała synagoga. Mishka Zilberstein wychował się w Białymstoku. W 1941 r., jak wszyscy Żydzi z miasta, zmuszony był przenieść się do getta utworzonego przez hitlerowców na terenie pomiędzy dzisiejszymi ulicami Sienkiewicza, Lipową i Poleską. Nieraz przedostawał się przez jego ogrodzenie, by szmuglować z polskiej strony wygłodniałej rodzinie żywność. Aż któregoś razu zobaczył to Niemiec i policjant z Judenratu. Skatowali chłopca, myśleli, że na śmierć, i pozostawili go przy ogrodzeniu. W jednej chwili podjąłem decyzję: muszę uciekać. Nie zaszedłem nawet do domu. W lasach Około 11-letnie dziecko wydostało się z getta i biegło na wschód. Schroniło się w lasach. Zupełnie nie wiedziało gdzie przebywa. Szedłem tylko na wyczucie. Chłopiec błąkał się po puszczy latem i zimą. Budował sobie szałasy, kopał doły, w które łapał dzikie zwierzęta i jadł je na surowo. Latem miał grzyby, leśne owoce. Zimą żywił się śniegiem, korą, szyszkami, liśćmi. Gdy nadchodziła zima i sytuacja stawała się beznadziejna szedł do chałup, kradł garść pszenicy, to jakieś żarcie dla zwierząt. Czasem przespał się w stodole. Czasem też pukał do drzwi. Z reguły zwracałem się do starszych gospodyń ("babuszek"), w nadziei, że gdy zobaczą chłopca takiego jak ja, ulitują się nad nim. Opowiadałem im, że zostałem sam po tym, jak Niemcy zaatakowali moją rodzinną wioskę, zabili rodziców i splądrowali wszystko, co było w domu. Nidy nie powiedziałem, że jestem żydowskim dzieckiem. Zdarzało mu się przez tydzień, dwa popracować u jakiegoś białoruskiego chłopa. Dostawał wówczas jedzenie, ubranie. Około miesiąca służył nawet u pół-Niemca, współpracownika hitlerowców, z którego domu ledwo uszedł z życiem. Nie pierwszy i nie ostatni raz. - Nie wiem jak to się stało - mówi dziś o swoim losie Mishka Zilberstein. Wciąż się dziwi jak udało mu się przeżyć. Jako małemu chłopcu, w lasach, przez trzy i pół roku... Był brudny, wychudzony. Trafił na Armię Czerwoną wypierającą Niemców. Jeden z żołnierzy nazwał go Miszka, bo mały zapomniał jak się nazywa. Pamiętał jednak, że jest z Białegostoku. Po wojnie wrócił tu na trochę, ale nie spotkał nikogo z rodziny czy znajomych (których z resztą nieludzka egzystencja i tak wyparła z pamięci). Potem wyjechał do Izraela. Tam poznał ukochaną Adinę. Nie opowiadał o swoich losach. Wspomnienia powróciły Dopiero w 1999 r. nawiązał kontakt z kimś z Białegostoku. Rok później przyjechał do Polski. Zaczął opowiadać. Napisał książkę, po hebrajsku. Teraz przetłumaczono ją na język polski. - Białostoczanie... chciałbym, żeby wiedzieli co zostało we mnie - mówił na spotkaniu Zilberstein. Wspomnienia "Życie bez pamięci" czyta się jednym tchem. Nie pozwalająca być obojętnym opowieść, wręcz nieprawdopodobna, mówi nie tylko o barbarzyństwie II wojny światowej, ale też o układaniu swojego życiorysu, poszukiwaniu tożsamości, odkrywaniu wspomnień i to nie tylko tych bolesnych. Bo przecież ta książka właściwie jest o cudzie, który blisko 70 lat temu był udziałem kilkunastoletniego mieszkańca naszego miasta. To także książka o miłości do żony i o Białymstoku. - To co napisał Miszka przeraża, porusza i zmusza do myślenia - mówi Teresa Zaniewska. /W artykule wykorzystano fragmenty wspomnień Mishki Zilbersteina "Życie bez pamięci" w tłumaczeniu Ewy Wroczyńskiej, Białystok 2011./
Ewelina Sadowska
ewelina.s@bialystokonline.pl
Aktualności 17:00
Praca 15:00
Kryminalne 14:30
Kultura i Rozrywka 13:50
Aktualności 12:10
Sport 11:30
Kultura i Rozrywka 10:42
Masz ciekawy temat?
Wiesz, że zdarzyło się coś interesującego w Białymstoku lub okolicy? Chcesz abyśmy o czymś napisali?
Napisz do nas
Więcej informacji