Zgodnie z zapowiedziami, opozycja będzie okupować salę plenarną sejmu także w święta. Wyznaczone zostały dyżury. W Wigilię sprawować będą je jednak parlamentarzyści z Warszawy i okolic. Podlascy posłowie wrócą do sejmu na drugi dzień świąt. Zapowiadają jednak, że to jeszcze nie koniec protestu.
- Nie widać ze strony szefa partii rządzącej woli poprawy sytuacji, więc zamierzamy zgodnie z zapowiedziami protestować przynajmniej do 11 stycznia (kolejne posiedzenie sejmu – przyp. red.) - mówi członek Nowoczesnej Krzysztof Truskolaski.
Poseł Platformy Obywatelskiej Robert Tyszkiewicz również święta spędzi w domu, ale jest przygotowany na to, żeby w każdej chwili pojechać do Warszawy. Twierdzi, że kontynuowanie protestu to kwestia zasad:
- Dla nas nadal trwa przerwa w obradach. Marszałek Karczewski zarządził przerwę, wyszedł z sali i do tej pory na nią nie wrócił. Nie uznajemy uchwalenia tych dokumentów, bo dla nas nie są to ustawy - mówi.
Protest wydaje się skutkować, przynajmniej połowicznie, ponieważ podczas posiedzenia senatu nie zatwierdzono projektu ustawy budżetowej. Przeszły za to inne ustawy, jak np. dezubekizacyjna.
- Być może zrodziły się jednak wątpliwości, czy fundamentalna dla funkcjonowania państwa ustawa nie powinna być przegłosowana przy pełnym składzie - mówi Robert Tyszkiewicz. - Trudno jest jednak jednoznacznie stwierdzić, dlaczego senat zdecydował się tak podzielić procedowanie ustaw. Może powodem przesunięcia na styczeń była po prostu gorsza sytuacja gospodarcza i chęć przegłosowania jakichś poprawek.
mateusz.nowowiejski@bialystokonline.pl