Rok 1989. Berlin połączony

2009.11.20 00:00
Znów można przejść przez Bramę Brandenburską. Pojawił się widok na wschodnią stronę miasta - relacjonuje przez telefon rozemocjonowany mężczyzna w filmie "Mur" Jürgena Böttchera.

Reżyser i operator Thomas Plenert w znakomitym dokumencie pokazują, co działo się w Berlinie zimą 1989, gdy mur runął.

Runął, czyli tak naprawdę otwarto granicę między zamkniętymi przez lata połowami miasta. Jednak w rzeczywistości długa żelbetowa ściana zwieńczona rurą, by trudno było się na nią wspinać ciągle stoi. Ludzie próbują odłupać kawałki betonu. Przynoszą swój sprzęt, śrubokręty, młotki, dłuta i uderzają z całą mocą. Turyści z całego świata robią zdjęcia. Po murze przy Bramie Brandenburskiej spacerują strażnicy, którzy już nie mają czego strzec. Przez stację metra Plac Poczdamski pociągi przejeżdżają, ale się na niej nie zatrzymują. Jeszcze można tam spotkać żołnierzy. Stacja przez blisko 40 lat była zamknięta.

Ciężki sprzęt usuwa wielkie płyty. Tłumy zgromadzonych berlińczyków fotografują ten moment. Zjechały też telewizje z różnych stron świata. Korespondent CNN powtarza kilka razy wiadomość nagrywaną przy Bramie Brandenburskiej. Kolejne fragmenty muru są burzone. Towarzyszy temu euforia, pokrzykiwania, flesze. Ludzie wdrapują się na drzewa. Nam, widzom podczas projekcji przez plecy przebiega dreszcz. Czujemy, jakbyśmy tam byli, brali udział w tych historycznych wydarzeniach, doświadczali ich.

Kolejne ujęcia przedstawiają miejskiego Sylwestra. Tłumy wyległy na ulice. Huk fajerwerków, okrzyki. Całujące się pary. Do Berlina zjechali turyści nawet z USA i Włoch. Ale betonowa ściana dalej stoi, choć w wielu miejscach ludzie wyłupali dziury. To niezłe tło do fotografii. Pozują na nim żołnierze. Nie ustaje dźwięk stukotu młotków. To chyba najpopularniejszy odgłos zimowego Berlina roku 1990. Dwóch chłopców sprzedaje fragmenty muru. Za 10 marek. Obniżają jednak cenę do 8, a nawet 5. Za burzenie muru zabierają się młoty pneumatyczne.

Ujęcia z Berlina przełomu lat 1989 i 90 przetykane są scenami, w których reżyser na murze wyświetla kroniki. Cofamy się w przeszłość - do Cesarstwa Niemieckiego, dyktatury faszystów i podziału Niemiec. Film kończy obraz miejsca, w którym składowane są resztki muru. Wygląda jak wielkie cmentarzysko.

Długie ujęcia, chłodne kolory, unikatowe zdjęcia. "Mur" to wyjątkowe dokumentalne dzieło. W ponadpółtoragodzinnym filmie nie ma żadnej dogranej muzyki. Tylko realistyczne dźwięki. Poetycka impresja wprowadza widza w hipnotyczny stan. Nie przeszkadzają powtarzające się obrazy ani licznik czasu na dole ekranu, przeszywa stukot młotków. Zaczynamy się zastanawiać nad pewnym fenomenem muru: jak przez tyle lat (wyrósł na początku lat 60.) mógł dzielić miasto? Film jednak nie epatuje historyczną wiedzą, ale obrazem i emocją.

Można go było obejrzeć podczas Festiwalu Sztuka Dokumentu "Rok 1989 w Europie. Obraz - pamięć - zapis", którego białostocka replika trwa w Centrum im. Ludwika Zamenhofa do poniedziałku, 23 listopada. Tematem tegorocznego przeglądu jest dwudziestolecie upadku komunizmu.

andy

1383 osób online
Wersja mobilna BiałystokOnline.pl
Polityka prywatności | Polityka cookies
Copyright © 2001-2024 BiałystokOnline Sp. z o.o.
Adres redakcji: ul. Sienkiewicza 49 lok. 311, Białystok, tel. 85 746 07 39