
Do niecodziennej sytuacji doszło w Białymstoku. 37-letni mężczyzna, który niespełna godzinę wcześniej uległ groźnemu wypadkowi przy pracy, sam postanowił dotrzeć do szpitala, by uzyskać pomoc medyczną. Jak informuje Komenda Miejska Policji w Białymstoku, mężczyzna pracował na rusztowaniu i w pewnym momencie spadł z wysokości około dwóch metrów. Upadł na plecy i uderzył głową o ziemię. Mimo odniesionych obrażeń poszkodowany zdołał o własnych siłach wsiąść do swojego volkswagena i ruszyć w stronę szpitala.
Po przejechaniu kilkunastu kilometrów, na ulicy Mickiewicza zauważył patrol drogówki, który kontrolował prędkość przejeżdżających pojazdów. Mężczyzna zjechał na pobocze i podszedł do funkcjonariuszy, prosząc ich o pomoc. Wyraźnie osłabiony opowiedział policjantom o wypadku i swoich dolegliwościach. Jak relacjonują policjanci z białostockiej komendy, zgłosił, że spadł z rusztowania i uderzył głową o podłoże, a w drodze zaczął odczuwać coraz silniejsze dolegliwości.
Funkcjonariusze natychmiast ocenili jego stan zdrowia i zdecydowali o wezwaniu pogotowia ratunkowego. Na miejsce przyjechała karetka, która zabrała poszkodowanego do szpitala, gdzie mężczyzna trafił pod opiekę lekarzy.
Policja przypomina, że w sytuacji nagłego pogorszenia stanu zdrowia, zwłaszcza po urazie głowy czy kręgosłupa, najlepiej od razu wezwać pogotowie ratunkowe i nie narażać się na dodatkowe ryzyko związane z samodzielnym prowadzeniem pojazdu. Tym razem szybka reakcja policjantów prawdopodobnie zapobiegła poważniejszym konsekwencjom zdrowotnym.
24@bialystokonline.pl