Maraton Pisania Listów. Można dołączyć do obrońców prześladowanych kobiet

2018.11.18 17:02
Miliony ludzi na całym świecie bronią osób prześladowanych z różnych powodów. Również w Białymstoku pisane są listy, które sprzeciwiają się naruszeniom praw człowieka. Każdy może dołączyć do Maratonu Pisania Listów.
Maraton Pisania Listów. Można dołączyć do obrońców prześladowanych kobiet
Fot: pixabay.com

Trwa Maraton Pisania Listów. Ludzie na całym świecie solidarnie przeciwstawiają się naruszeniom praw człowieka.

- Iskra odwagi jest w każdym z nas. Możemy zabrać głos w słusznej sprawie. Możemy wysłać tweeta. Możemy protestować. Możemy napisać list. Możemy działać razem ramię w ramię z obrońcami i obrończyniami praw człowieka, by walczyć z niesprawiedliwością i budować bardziej sprawiedliwy świat. W tym roku podczas Maratonu będziemy pisać listy w sprawie obrończyń praw człowieka z 10 państw. To kobiety, które odważnie przeciwstawiają się łamaniu praw człowieka, a teraz same potrzebują naszego wsparcia – apeluje Amnesty International.

W Białymstoku maraton organizowany jest m.in. w kilku miejscach: Społecznej Szkole Podstawowej nr 3, Szkole Podstawowej nr 20, Szkole Podstawowej nr 4, Zespole Szkół Elektrycznych, Społecznym Liceum Ogólnokształcącym, Zespole Szkół Handlowo-Ekonomicznych, V Liceum Ogólnokształcącym oraz internacie X Liceum Ogólnokształcącym. Inicjatywa potrwa do 9 grudnia.

Maraton powstał w Polsce w 2001 r. i urósł do rangi największego na świecie wydarzenia w obronie praw człowieka. Na pomysł akcji wpadli aktywiści i aktywistki warszawskiej grupy lokalnej Amnesty International. W 2017 r. podjęto 5,5 mln akcji, w samej Polsce napisano – w szkołach, bibliotekach, kawiarniach, biurach i mieszkaniach - ponad 300 tys. listów, a działania - w kraju - zaangażowało się blisko 65 tys. osób.

Sylwetki obrończyń praw człowieka

Nawal Benaissa z Maroka

Nawal Benaissa wypowiada się za sprawiedliwością społeczną i lepszym poziomem opieki zdrowotnej w swoim regionie - Rif, gdzie wielu ludzi czuje się zapomnianych przez ich rząd. Jako jeden z czołowych głosów popularnego ruchu o nazwie Hirak była na pokojowych protestach i prowadziła kampanię na rzecz zmian w mediach społecznościowych. Na każdym kroku była prześladowana przez władze marokańskie, próbujące ją uciszyć. Aresztowali i zatrzymali ją w areszcie cztery razy w ciągu zaledwie czterech miesięcy i zażądali zamknięcia popularnego profilu na Facebooku, który miał 80 tys. zwolenników. W lutym 2018 r. została skazana na 10-miesięczny wyrok w zawieszeniu i grzywnę za "podżeganie do popełnienia przestępstwa". Nawal złożyła apelację od wyroku, ale zastraszanie trwa. Uciekła do innego miasta, by uniknąć ciągłej inwigilacji. Działania wobec Nawal są częścią poważnego ataku na ruch Hiraka i jego przywódców. Marokańskie siły bezpieczeństwa aresztowały setki pokojowych demonstrantów, a niektóre osoby jedynie za wyrażanie swojego poparcia na Facebooku.

Geraldine Chacón z Wenezueli

Geraldine Chacón zawsze chciała bronić innych ludzi. W wieku 9 lat marzyła o byciu prawnikiem. W wieku 14 lat reprezentowała lokalny rząd młodzieżowy. Na uniwersytecie założyła sieć aktywistów Amnesty International, którzy wspólnie dążyli do zmian. Ta pasja pokierowała ją do pracy w organizacji, która wspiera młodych ludzi w niektórych z najbiedniejszych rejonów Caracas, jej rodzinnego miasta. Ale wtedy, w lutym 2018 r., ta młoda, entuzjastyczna członkini społeczności została aresztowana w swoim domu przez uzbrojonych funkcjonariuszy. Władze niesłusznie powiązały ją z grupami "oporu", które oskarżane są o organizowanie gwałtownych antyrządowych demonstracji. W rzeczywistości jej prześladowanie jest częścią zakrojonego na szerszą skalę rządowego ataku na tych, którzy krytykują władze i walczą o prawa człowieka podczas obecnego kryzysu wenezuelskiego. Po czterech miesiącach pozbawienia wolności spędzonych w przerażających warunkach Geraldine została warunkowo zwolniona w czerwcu 2018 r. Nie może jednak opuścić kraju, a jej sprawa jest nadal otwarta, tak by mogła zostać w dowolnym momencie ponownie aresztowana bez żadnego powodu.

Marielle Franco z Bazylii

Marielle Franco walczyła o sprawiedliwe i bezpieczne Rio de Janeiro. Była popularną radną miejską, która dorastała w fawelach i zawsze broniła praw czarnych kobiet, osób LGBTI i młodych ludzi. Potępiała również bezprawne zabójstwa, których dopuszczała się policja. 14 marca 2018 r. Marielle i jej kierowca Anderson Pedro Gomes zostali zastrzeleni. Dowody wskazują na to, że morderstwa dokonali wykwalifikowani specjaliści, a według ekspertów kule postrzałowe należały do brazylijskiej Policji Federalnej.

Nonhle Mbuthuma z RPA

Nonhle Mbuthuma stoi na czele swojej społeczności przeciwstawiając się firmie, która chce wydobywać tytan na ziemi ich przodków. "Kiedy zabierasz moją ziemię, zabierasz moją tożsamość" - mówi. I jest prześladowana właśnie za obronę swoich praw. Nonhle jest częścią tradycyjnej społeczności Amadiba, rdzennego ludu, który ma wspólne prawa do ziemi w prowincji Eastern Cape w Republice Południowej Afryki. Około 5 tys. osób może zostać przymusowo eksmitowanych, jeśli firma dostanie pozwolenie na wydobycia na ich ziemi. Mogą stracić domy, źródła utrzymania i wręcz cały styl życia. Nonhle założyła Komitet ds. kryzysu w Amadibie, aby zjednoczyć ludzi w pięciu wioskach i odeprzeć atak. Od tego czasu jest nieustannie obiektem gróźb i prześladowań, przeżyła nawet próbę zamachu na jej życie. Inny przywódca społeczności został zastrzelony w 2016 r., a Nonhle była następna na "liście celów". Uważa, że groźby są próbą uciszenia jej i zmuszenia do ucieczki z jej ziemi.

Witalina Kowal z Ukrainy

Witalina Kowal wspiera lokalne osoby LGBTI w swoim rodzinnym mieście - Użgorodzie. 8 marca 2018 r. Witalina pomogła zorganizować pokojową demonstrację praw kobiet i osób LGBTI w celu uczczenia Międzynarodowego Dnia Kobiet. Policja zapewniła ją, że ona i inni demonstranci będą bezpieczni. Tego dnia skrajnie prawicowa grupa wykrzykiwała obelgi i rzucała czerwoną farbą w stronę demonstrantów, a Witalina doznała chemicznego oparzenia oczu. Jej napastnicy zostali na krótko zatrzymani i zwolnieni kilka godzin później. Witalina i inni aktywiści otrzymali kolejne groźby, a dwóch z nich poinformowało, że byli śledzeni w drodze do domu i pobici. Wciąż nie doszło do skutecznego śledztwa w sprawie wydarzeń z 8 marca.

Gulzar Duszenowa z Kirgistanu

Gulzar Duszenowa w 2002 r. straciła czucie w nogach po wypadku samochodowym z udziałem pijanego kierowcy. W następnym roku jej mąż zmarł nagle i stała się jedyną opiekunką ich dwójki małych dzieci. Wiele lat później spotkała inne osoby z niepełnosprawnościami, które organizowały się w Biszkeku. Zdała sobie sprawę, że łączą ich wspólne problemy. Jej życiową misją stało się to, aby zapewnić osobom z niepełnosprawnościami godne życie i możliwość swobodnego poruszania się. Spotykała się z urzędnikami, organizowała szkolenia dla kierowców autobusów i zachęcała do działania w mediach społecznościowych. Nadal jednak napotyka bariery. Codziennie spotyka się z dyskryminacją w społeczeństwie, w którym kobiety nie powinny się wypowiadać, a osoby z niepełnosprawnościami postrzegane są jako nieuleczalnie chorzy "inwalidzi".

Atena Daemi z Iranu

Atena Daemi marzy o zniesieniu kary śmierci w Iranie. Pisała posty na Facebooku i Twitterze, krytykując swój kraj za rekordową liczbę wykonanych egzekucji. Rozdawała ulotki. Brała udział w pokojowej demonstracji przeciwko egzekucji młodej kobiety. Działania te zostały uznane za "dowód" jej działalności przestępczej i została skazana na siedem lat pozbawienia wolności. Jej proces był parodią - trwał jedynie 15 minut, a Atena została skazana na podstawie fałszywego oskarżenia o "zmowę w celu popełnienia zbrodni przeciwko bezpieczeństwu narodowemu". Atena już wiele wycierpiała. Została pobita, spryskana gazem pieprzowym, zmuszono ją do przebywania w izolatce, ale nadal walczy o prawa człowieka. Na początku tego roku podjęła strajk głodowy, by zaprotestować przeciwko przeniesieniu jej do mającego złą sławę więzienia. Jej stan zdrowia niepokojąco się pogorszył. Musi zostać szybko uwolniona.

Pavitri Manjhi z Indii

Pavitri Manjhi jest członkinią społeczności Adivasi Indigenous, której grozi wyrzucenie z własnej ziemi. W miejscu tym mają powstać dwie elektrownie. Społeczność może stracić swoje gospodarstwa i środki do życia. Ale Pavitri postawiła się. Mieszkańcy twierdzą, że do sprzedaży ziemi zmusili ich agenci działający w imieniu dwóch prywatnych firm. Wiele osób nie otrzymało sprawiedliwej zapłaty. Jako przewodnicząca rady miejskiej Pavitri zebrała razem członków społeczności i złożyła prawie 100 pozwów. I przez to spotyka się teraz z ciągłym zastraszaniem. Miejscowi "siłacze" wielokrotnie wywierali na nią presję, w celu wycofania wszystkich pozwów. Pavitri jest zdeterminowana, aby pomóc swojej społeczności, postawić się dużym firmom i chronić ziemię swoich przodków.

Społeczność Sengwer z Kenii

Społeczność Sengwer w Kenii ma głęboką więź duchową z pięknym i rozległym lasem Embobut. To ich ojczyzna, w której żyją od stuleci. Ale ta rdzenna społeczność pszczelarzy i hodowców bydła jest brutalnie eksmitowana przez rząd kenijski. W imię "ochrony" strażnicy leśni i policja spalili około 2,6 tys. domów od 2012 r., co sprawiło, że około 4,6 tys. osób zostało bez swoich domów. W styczniu 2018 r. jeden człowiek został zastrzelony, a drugi poważnie ranny. Przemoc jest bezpośrednim pogwałceniem powtarzających się nakazów sądowych, które powinny chronić tę rdzenną społeczność. Ludzie tracą swoje domy, środki do życia i tożsamość kulturową. Niektórzy żyją teraz poza lasem, pozostawieni w miażdżącej nędzy. Kobiety często borykają się z największymi trudnościami, walcząc samotnie o rodziny, ponieważ niektórzy mężczyźni pozostają w lesie lub porzucili swoje rodziny.

Dorota Mariańska
dorota.marianska@bialystokonline.pl
601 osób online
Wersja mobilna BiałystokOnline.pl
Polityka prywatności | Polityka cookies
Copyright © 2001-2024 BiałystokOnline Sp. z o.o.
Adres redakcji: ul. Sienkiewicza 49 lok. 311, Białystok, tel. 85 746 07 39