POLECAMY
Zabawna, dobrze zagrana, z wyrazistymi postaciami, śmiesznymi dialogami i nieprzewidywalną puentą. Czego chcieć więcej od dobrej sztuki? Spektakl "Motyle są wolne" zamknął ten sezon artystyczny w Teatrze Dramatycznym.
Wyzwanie dla aktorów Sztuka napisana przez Leonarda Gershe, w latach 70. XX w., w Nowym Jorku, gdzie toczy się akcja utworu, przez samego autora określana jest "komedią sentymentalną". Opowiada historię niepełnosprawnego chłopaka Dona, który w wynajętej kawalerce na Manhattanie po raz pierwszy decyduje się na samodzielne życie, z dala od apodyktycznej matki. Poznaje tam ekscentryczną sąsiadkę Jill, która próbuje swoich sił w aktorstwie. Znany reżyser Zbigniew Lesień zaangażował do głównych ról młodych aktorów - Dawida Malca i Urszulę Szmidt. Nie mieli oni prostego zadania. Po pierwsze - musieli się zmierzyć z ryzykiem porównań do filmu "Motyle są wolne" z 1972 roku w reżyserii Miltona Katselasa, w którym zagrali Goldie Hawn i Edward Albert. Po drugie - wyzwaniem była dla nich sama sztuka z wieloma błyskotliwymi, ale też i wymagającymi dialogami. Z obu tych zadań wyszli zwycięsko. Małżeństwo, które trwało 6 dni Niewidomy od urodzenia Don wprowadza się do kawalerki na Manhattanie. Marzy o karierze muzyka - komponuje, gra na gitarze. Traf chciał, że po sąsiedzku zamieszkała hałaśliwa Jill, 19-letnia początkująca aktorka. Komunikuje Donowi, że jest po rozwodzie, a jej małżeństwo trwało... 6 dni! Swojego męża znała 2-3 tygodnie przed ślubem. Dopiero w trakcie rozmowy Jill orientuje się, że Don jest niewidomy. Chłopak szybko wsiąka w rozmowę, która kończy się w łóżku. Jak to w takich komediach bywa, w najmniej odpowiednim momencie zjawia się matka Dona (w tej roli Jolanta Skorochodzka). Młodzi paradują w bieliźnie, pożywiając się tym, co Don ma w kuchni. Konfrontacja matki i pełnej wigoru nastolatki przyniesie zaskakujący rezultat. W konsekwencji Jill pojawia się z Ralfem (wciela się w niego gościnnie Michał Kamiński) - reżyserem, który "łowi" młode talenty. Jaki będzie finał tego zaskakującego spotkania? O kalectwie ze śmiechem - To historia niepełnosprawnego chłopaka, która - wbrew pozorom - jest szalenie pozytywna. Nie ma tu żadnego użalania się nad losem. Nasz główny bohater jest osobą samodzielnie walczącą o wszystko. Chce wziąć sprawy w swoje ręce. Nie jest to pesymistyczna opowieść, a historia pokazująca, że osoba niepełnosprawna jest pełnoprawnym człowiekiem, mającym swoje marzenia, które chce i może spełnić - zapowiadał Zbigniew Lesień, który wyreżyserował sztukę. Rzeczywiście, Don potrafi żartować ze swojego kalectwa. Szybko można przekonać się, że jest osobą, która w dojrzały i wrażliwy sposób radzi sobie z rzeczywistością. To świat ludzi zdrowych musi skonfrontować się z jego mądrym i szczerym podejściem do życia. Jill jest natomiast zaskoczona całą sytuacją. "Jest pan pierwszym niewidomym, jakiego spotkałam" - kwituje znajomość z chłopakiem. Z całą powagą pyta też: "A ślepota to jest dziedziczna?". Matce Dona także nie szczędzi komentarzy ("Nie należy całe życie wychowywać syna"). Przebojowa dziewczyna wie, czego chce od życia. Tchnie też świeży powiew w egzystencję Dona. Autorką adaptacji sztuki "Motyle są wolne" jest Anna Frąckiewicz. Scenografię i kostiumy zaprojektowała Elżbieta Terlikowska-Misiak. Muzykę skomponował Piotr Mikołajczak. Sądząc po reakcjach na premierze spektaklu, sztuka spodoba się i młodym, i dojrzałym widzom. To zasługa nie tylko błyskotliwych dialogów, ale też udanej realizacji na białostockiej scenie. Świetny finał sezonu artystycznego w Teatrze Dramatycznym im. Aleksandra Węgierki.
Anna Dycha
anna.d@bialystokonline.pl
Sport 09:36
Sport 08:46
Sport 2025.11.01 15:32
Aktualności 2025.10.31 17:00
Praca 2025.10.31 15:00
Kryminalne 2025.10.31 14:30
Kultura i Rozrywka 2025.10.31 13:50
Masz ciekawy temat?
Wiesz, że zdarzyło się coś interesującego w Białymstoku lub okolicy? Chcesz abyśmy o czymś napisali?
Napisz do nas
Więcej informacji