Trudniej niż się spodziewano
Na poniedziałkowej (29.05) sesji rady miasta zatwierdzono przystąpienie do sporządzenia 6 planów zagospodarowania przestrzennego w Białymstoku. Żaden jednak nie wzbudził takich emocji jak ten dotyczący części osiedla Skorupy, którego granice wyznaczają ul. Plażowa, Baranowicka, a także fragment ul. Sulika.
Wydawałoby się, że nie jest to trudny do zaplanowania teren – sporo nieużytków, wolnej przestrzeni, zadrzewienia, zabudowa głównie jednorodzinna, w większości na obrzeżach terenu. Miasto zwróciło jednak uwagę, że jest to obszar, w którym woda nie ma gdzie odpływać, a przy jego całkowitym utwardzeniu i zabudowaniu sytuacja się pogorszy i w przyszłości będzie zalewać nowo wybudowane domy, ale także i te stare.
- W ramach przeznaczenia terenu pod zabudowę konieczne będzie utwardzenie jego części, podniesienie go. Musimy mieć świadomość, że gdzieś woda na tym terenie musi się zbierać. Jest on bezodpływowy i od lat ma trudną sytuację gruntowo-wodną. Poziom wód gruntowych jest tam wysoki, więc żeby jakąś część terenu przeznaczyć pod zabudowę, konieczne jest zostawienie fragmentów niebudowlanych, które przy dużych ulewach będą mogły przytrzymać nadmiar wód - mówiła Agnieszka Rzosińska, dyrektor Departamentu Urbanistyki UM.
Nieużytki mogą być użyteczne
Miasto zaplanowało co prawda, że przez środek tego trenu przejdzie nowa droga, przy której będzie można stawiać zabudowania. W ogóle większość obszaru będzie budowlana, ale plan i tak nie wszystkim się podobał. Przeciw byli przede wszystkim państwo Kulesza, którzy oprotestowali fakt, że część ich działki została zaplanowana jako tereny nie do zabudowy. Dokładnie 1,5 z 5 ha, jakie zajmuje ich nieruchomość. Uważają oni, że ich kosztem załatwia się interesy miasta, robiąc im na działce teren zalewowy.
Problem jest jednak fakt, że państwo Kulesza tak naprawdę na tej działce nie mieszkają. Jest ona w większości pokryta przez nieużytki lub drzewa, których sporą część wycięto. Po co im więc tereny budowlane na całej jej powierzchni? Gdyby teren podnieść i utwardzić, byłby to dobry kąsek dla deweloperów, chociaż jak zapewniają właściciele, nie zamierzają go sprzedawać.
Radni w rozkroku
Spór mieli rozwiązać radni stający przed dylematem – czy wesprzeć mieszkańców, czy zadbać o to, żeby w tym rejonie miasta powstało miejsce, które będzie w stanie przetrzymać wodę, o co zresztą sami się upominali po ostatniej ulewie. Początkowo chcieli oni odesłać projekt do wnioskodawcy, ale oznaczałoby to spore wydłużenie nad przystąpieniem do tego planu. Na tym terenie jednak w kilku miejscach wystąpiono już o warunki zabudowy. Miasto musi je wydać i nawet, gdyby później zmieniło je planem miejscowym, to trzeba by było właścicielom nieruchomości wypłacać odszkodowania.
Radni PiS, którzy mieli oczywiście decydujący głos, długo nie mogli podjąć decyzji i co chwila prosili o przerwę. Część z nich proponowała, żeby miasto za wspomniane 1,5 ha wypłaciło jakąś rekompensatę, ale przepisy tego nie wymagają, tak jak nie wymagają, żeby na wszystkich możliwych terenach planować tereny budowlane.
- To jest własność prywatna i powinniśmy to uszanować – mówił Henryk Dębowski (PiS), ale po chwili dodawał: - Te informacje, które tutaj uzyskaliśmy, są bardzo ważne i musimy się naradzić.
W końcu zdecydowano, że na sesji rady miasta zostanie rozpatrzone 26 uwag mieszkańców do planu i dopiero po ich przegłosowaniu lub odrzuceniu zapadnie decyzja o tym, co dalej z planem. Przyjęcie choć jednej z nich skutkowałoby odesłaniem projektu. Ostatecznie uwagi zostały jednak odrzucone, a plan przegłosowany, ale co ciekawe - w stosunku 11 głosów za, 8 wstrzymujących się i 9 przeciw.
mateusz.nowowiejski@bialystokonline.pl