List do białostockich radnych
- Pan Sebastian Wicher skierował list do radnych rady miejskiej Białegostoku, w którym stwierdził, że pod presją przedstawicieli firmy deweloperskiej i pana Rafała Rudnickiego miejski konserwator zabytków zmienił treść zaleceń konserwatorskich. Uważam, że to zdanie narusza moje dobro osobiste, bowiem pan Wicher posądza mnie o wywieranie presji na miejskiego konserwatora zabytków - powiedział na rozprawie Rudnicki.
Sprawa dotyczy listu Sebastiana Wichra, który 26 czerwca został wysłany do białostockich radnych - Wojciecha Janusza Koronkiewicza, Piotra Jankowskiego oraz Konrada Zielenieckiego. Jego treść została zamieszczona w internecie, na profilu facebookowym, a następnie na różnych portalach internetowych.
W liście została poruszona kwestia ponadstuletniego budynku przy ul. Lipowej 41, wchodzącego w skład zespołu obiektów Towarzystwa Białostockiej Talmud-Tory. Do niedawna mieścił się tam Wydział Fizyki Uniwersytetu w Białymstoku, lecz po przeniesieniu do nowego kampusu uczelnia postanowiła go sprzedać. Atrakcyjna lokalizacja sprawiła, że budynkiem interesowali się różni deweloperzy. Miejski konserwator zabytków miał przygotować wytyczne konserwatorskie, które są niezbędne do wybudowania wokół niego zespołu usługowo-mieszkalnego. Sebastian Wicher, ówczesny pracownik miejskiego konserwatora zabytków, zaproponował zalecenia, które znacząco ograniczały budowanie wielokondygnacyjnych obiektów wokół budynku. Został jednak poproszony o wstrzymanie się z ich wysyłaniem. Taką decyzję miał podjąć Rafał Rudnicki (zobacz: Został wyrzucony z pracy w magistracie, bo wytykał niszczenie białostockich zabytków).
- Uważam, że pan Sebastian Wicher jednym zdaniem pojawiającym się w liście jednoznacznie przesądził, iż naciski na konserwatora zabytków były stosowane, co narusza moje dobre imię – dodał wiceprezydent.
Rudnicki poinformował sąd, iż od momentu publikacji listu jest przedstawiany przez środki masowego przekazu jako osoba, która wywołała presję na konserwatora zabytków, chociaż żaden organ tego nie potwierdził.
Wiceprezydent wspomniał też, iż byłby skłonny do ugody, aczkolwiek nie powiedział, jak miałaby ona wyglądać i czego oczekuje od oskarżonego. Poinformował też, iż przed kilkunastoma dniami spotkał się z Sebastianem Wichrem, jednak obaj nie doszli do żadnego porozumienia.
Wiceprezydent zarzuca Wichrowi, iż list został specjalnie wysłany do osób, które jego zdaniem nie przepadają za nim. Zaprzecza temu sam oskarżony, który twierdzi, że nie wiedział o żadnej sympatii ani antypatii radnych w stosunku do Rudnickiego.
Konieczna była interwencja
Sebastian Wicher broni się, iż musiał poinformować radnych o zajściu, które zauważył. Wierzył, że politycy poinformują o tym prezydenta Białegostoku. Nie planował publikacji treści wysłanego do nich listu.
- Chciałem wyjaśnić sytuację, gdzie mogło dojść do naruszenia prawa. Mój list do radnych nie miał charakteru listu otwartego - powiedział Wicher. - Nie było moją inicjatywą, by został on upubliczniony. W wyniku przedstawienia tej sprawy radnym zostałem zwolniony z pracy bez przeprowadzenia postępowania wyjaśniającego - dodał.
Na pytanie sądu, dlaczego Sebastian Wicher postanowił interweniować w taki sposób, były pracownik urzędu przyznał, iż 3 lata temu prezydent Truskolaski znacząco nadszarpnął jego zaufanie.
- 3 lata temu miało miejsce zajście, podczas którego prezydent Truskolaski zachował się nieobiektywnie, nakładając na mnie naganę za to, że wyraziłem jako pracownik zajmujący się zabytkami swój pogląd na temat przygotowanego planu zagospodarowania przestrzennego - powiedział oskarżony.
Wicher obawiał się, że prezydent będzie chciał wyciszyć sprawę dotyczącą jego zastępcy, dlatego zwrócił się do radnych.
Kolejną rozprawę zaplanowano na 1 grudnia.
justyna.f@bialystokonline.pl