
- Gratuluję i dziękuję drużynie za to zwycięstwo. To pierwszy w tym sezonie nasz wyjazdowy mecz w lidze. Bardzo cieszymy się, że zdobywamy trzy punkty w takich okolicznościach. Gratuluję także oficjalnie, zrobiłem to już osobiście, Jesusowi tego, czego dokonał. Oczywiście na jego dokonania pracowało wiele osób związanych z Jagiellonią - trenerów, sztabów szkoleniowych, ludzi w klubie, kibiców, którzy zawsze go wspierali, oraz kolegów z boiska. Nie ma co ukrywać, że to kapitalne osiągnięcie i już do końca życia będzie na kartach historii. Zapisał się w historii naszej ligi. Wielkie gratulacje, słowa uznania, podziwu. Mam wrażenie, że Jesus nie powiedział ostatniego słowa. Przypomniały mi się słowa Roberta Lewandowskiego, że w sporcie nie ma znaczenia, ile wygrałeś, ile zdobyłeś trofeów, ale to, ile chcesz zdobyć. Jeśli ktoś zastanawia się, skąd się to u Jesusa bierze, to właśnie z tego. Z nieustannego głodu i pasji do tego, żeby cały czas iść do przodu i ciągle dążyć do tego, żeby było jeszcze lepiej. Niesamowita mentalność, skupiona na ciągłym rozwoju. Jeszcze raz gratuluję mu w imieniu swoim, klubu i drużyny - w ten sposób pomeczową konferencję prasową rozpoczął Adrian Siemieniec, trener Jagiellonii.
W dalszej części wypowiedzi opiekun Żółto-Czerwonych odniósł się także do tego, co działo się na boisku.
- Pierwsza połowa była dosyć senna. Nie podkręcaliśmy za bardzo tempa, intensywności. Nie chciałbym brać pod uwagę otoczki, która nas dotyczy przy ocenie tego meczu, aczkolwiek zdaję sobie sprawę, że może to mieć wpływ. Czasami myślę o tym, że jesteśmy takim środowiskiem i klubem, które zawsze stara się szukać rozwiązań, wymagać od siebie i nigdy nie marudzić, nie narzekać. Przez to czasami, mam wrażenie, że zapominamy o kontekście. Ta drużyna zagrała już ósmy mecz, a między jednym a drugim meczem ma trochę ponad 60 godzin przerwy. Nie mówię o tym po to, żeby marudzić. Przy ocenie pewnych rzeczy musimy brać pod uwagę kontekst. Mimo wszystko uważam, że pierwsza połowa powinna wyglądać z naszej strony bardziej intensywnie. Mieliśmy trochę inicjatywy, ale za dużo z niej nie wynikało. Za mało graliśmy piłek za plecy, za mało wchodziliśmy w pole karne. Dużo utrzymywaliśmy się przy piłce, ale nie miało to przełożenia na sytuacje bramkowe. To był nasz najważniejszy wniosek po pierwszej połowie - powiedział 33-latek.
W rewanżowym starciu z Silkeborgiem Jaga, mimo bardzo korzystnego wyniku, nie potrafiła utrzymać zwycięstwa, ale już w Radomiu ostatnie minuty w wykonaniu białostoczan były zupełnie inne.
- W drugiej połowie chcieliśmy trochę podkręcić tempo. Szybko zdobyta po przerwie bramka poniekąd napisała scenariusz drugiej połowy. Gramy na wyjeździe, wynik dla nas korzystny, więc skupiliśmy się bardziej na kontroli, na szukaniu szans po kontratakach. To jest normalne w naszej obecnej sytuacji. Kluczowe dla nas jest to, że dzisiaj wygrywamy trudne spotkanie. Szczególnie pod koniec meczu przy charakterystyce naszej drużyny mieliśmy na pewnym etapie swoje problemy przy stałych fragmentach w obronie. Radomiak był groźny przy wrzutach z autu czy rzutach rożnych. Sławek stanął na wysokości zadania w tych sytuacjach. Bardzo cieszę się, że wybroniliśmy się przy stałych fragmentach, chociaż nie było łatwo. Uważam, że końcówka była w naszym wykonaniu, jeżeli chodzi o strategię działania, bardzo fajna, bardzo mądra. Wybijaliśmy przeciwnika z rytmu, dobrze zarządziliśmy tą końcówką. Oddaliliśmy grę od naszej bramki, co pozwoliło nam dowieźć ten wynik do końca. Bardzo się cieszymy. Teraz przed nami prestiżowa rywalizacja w play-offach Ligi Konferencji. Pierwszy mecz gramy u siebie, także serdecznie zapraszam wszystkich naszych kibiców na stadion. Dajmy sobie szansę, żeby Europa była dla Jagiellonii przynajmniej na całą jesień - oznajmił Siemieniec.
rafal.zuk@bialystokonline.pl