Panu Kamińskiemu, zamieszkałemu w pokoju nr 304, skradziono portfel z dokumentami, zegarek i obrączkę. Straty wyniosły ok. 400 zł, przy czym nie były znane żadne bliższe szczegóły. Jak dowiedzieli się później dziennikarze, sprawa przedstawiała się następująco:
Pan Kamiński został okradziony przez "szczura hotelowego" - czyli jakiegoś przyzwoicie ubranego młodzieńca – który w godzinach porannych przybył do hotelu i czekał w korytarzu, nim pan Kamiński wstanie i ubierze się. Ponieważ złodziej pukał przedtem do pokoju poszkodowanego i na pytania służby hotelowej odpowiadał: "Ja do pana Kamińskiego" - przez to nie wzbudzał żadnych podejrzeń w pracownikach hotelu. A gdy pan Kamiński wyszedł ze swojego pokoju do toalety, spacerujący po korytarzu złodziejaszek niepostrzeżenie wślizgnął się do sypialni i skradł leżące tam na nocnym stoliku zegarek, obrączkę i portfel z dokumentami. Przez dwa kolejne dni specjalnie wysłany przez administrację hotelu portier dyżurował na dworcu białostockim, aby tam rozpoznać i zatrzymać "szczura hotelowego", który jak przypuszczano, był "gościem" przyjezdnym z innego miasta. "Szczur" jednak na dworcu nie pokazał się.
24@bialystokonline.pl